Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy. Rzadko traktują o grach.
W kwestii soczyście zakrapianych imprezek, zawsze preferowałem domówki. Z masy różnych względów. Od bezpiecznej strefy zamkniętej przez łatwiejsze ogarnianie rzeczywistości po ekonomię. Wolę zgon u siebie, niż w obcym klubie. Wiem z kim byłem, do kogo mogę zadzwonić. Nocleg zamiast taryfy. Kwestią najważniejszą i główną zaletą impry na kwadracie jest jednak muzyka, której to sami jesteśmy DJ-em. My decydujemy przy czym się bawimy, co zaraz poleci, co będzie tłem dla toastu. Radia, Diskman/Walkman z podpiętymi głośniczkami, wieże, kanały muzyczne (jak jeszcze leciały piosenki). Głownie lub tylko dźwięk. Tak było kiedyś. Teraz doszedł obraz. Internet + YouTube. Kwestie nierozłączne współczesnych domówek.
Sieciowe strzelanki oraz zabawa w Paintball to czynności mi bliskie. Jedne zapewniają frajdę w wirtualnych światach, drugie przenoszą znane z pierwszych mechanizmy i zasady na realne poletko. Gdy ktoś, z niesamowitymi umiejętnościami graficznymi tworzy hybrydę wymienionych aktywności i robi to profesjonalnie – wyję z zachwytu, zazdroszcząc talentu. Zapraszam na krótki filmik, który wciśnie Was w fotel i analizę wyświetlanych scen, która ułatwi ogarnąć orgię. Splat i Frag za pan brat :D
Nie ukrywajmy, gry to poważna część naszego życia. Główne, najbardziej atrakcyjne hobby, pasja, dla niektórych i zarobek. Nic dziwnego więc, że świat wirtualny potrafi przenikać się z tym realnym. O takim stanie rzeczy pisałem już w 39 odcinku cyklu („Wirtualne Deja vu”), gdzie przeanalizowałem wpływ gier na percepcję rzeczywistości. Dzisiaj chciałbym nie tyle omówić, co podzielić się z Wami pewnymi spostrzeżeniami. Głównie z własnego doświadczenia. Czym są wg mnie tzw. „okoliczności klimacące” i jaką rolę odgrywają w procesie odbioru gier? Odpowiedzi znajdziecie w poniższym, niezobowiązującym artykule. Zapraszam.
Szybka rozkmina to cykl felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia (nie zawsze) udziału w ankiecie.
Kwestię naszych preferencji co do trybów Single i Multi analizowaliśmy w 5 odcinku Rojopojntofwiu („Razem czy osobno?”). Dzisiaj chciałbym zapytać Was od jakiej formy zazwyczaj zaczynacie przygodę z grą. Odstawiamy więc na bok produkcje stricte dla pojedynczego gracza bez opcji rozgrywki wieloosobowej, tylko pod rewelacje sieciowe oraz MMO bez przygód w pojedynkę. Jak więc wygląda nasz start? Zawsze Multi? Zawsze Single? Może kooperacja jako złoty środek? Precyzuję swoje podejście oraz liczę na Wasze stanowisko w tej sprawie. Zapraszam.
Gramy, przechodzimy, kończymy. Rozgrywka przebiegać może różnie. Zachwyt od początku do końca, nuda, monotonia, zawód, niedosyt lub smutek, że przygoda zaliczyła finał. Wszystko zależy od gry i naszego podejścia. Wszystko się kiedyś kończy. Truizm. Ważne jak przebiega. Pytanie.
Szybka rozkmina to cykl felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia (nie zawsze) udziału w ankiecie.
Bycie pierwszym potrafi być na swój sposób kwestią bardzo satysfakcjonującą i nie mówię tutaj o popularnej pladze liczb porządkowych w komentarzach:) Chodzi mi o sytuację ujętą w tytule artykułu. Sprawa potrafi być o tyle urządzająca, gdy z wytęsknieniem czekamy na wymarzoną grę i… nagle jest nam dane w nią pograć grubo przed premierą. W okrojoną wersję testową beta, ale zawsze to COŚ. Każdy przecież chce się chociaż raz poczuć kimś wyjątkowym…
Na dysku możemy mieć wiele gier. Kwestia pojemności. Możemy mieć kilka sprzętów do grania. Kwestia upodobań. Nie zawsze wiemy, w co pograć najpierw. Kwestia czasu. Jednak nieważne gdzie, nieważne na czym, jakaś gra na nas czeka. Program, w oczekiwaniu na odpalenie którego - tworzymy w głowach przeróżne strategie, knujemy rozmaite plany. Od tego jaką ścieżkę rozwoju dla naszego awatara wybierzemy, przez pomysły na przejście trudnej planszy, po chęć odwiedzin niezbadanego dotąd miejsca w grze. Nieważne. Gdy grać nam dane nie jest - czekamy, aż możliwość uczestnictwa w ulubionym hobby stanie otworem.
Poradnik Roja adresowany do młodych i przyszłych, niezdecydowanych, bojących się vlogerów (video blogerów) / YouTuberów. Pięć zasadniczych punktów + kilkanaście solidnych uwag. Wszystko, by ułatwić Wam start. Przygoda czeka!
Rojomendacje:
Film: Forrest Gump
Utwór: Red Hot Chili Peppers - Desecration Smile
Charczą, włóczą nogami, mrożą krew w żyłach chorymi, zniekształconymi dźwiękami, charakterystycznymi jękami. Będąc najczęściej efektami nieudanych eksperymentów naukowych/wojskowych czy zakończonej sukcesem nekromancji – lubią siać strach. Terroryzują w grupie. Ich eksterminacja różnymi środkami masowego mordu nigdy nie przestaje cieszyć. Są najprawdopodobniej najbardziej wdzięcznymi przeciwnikami w grach. Starą dobrą strzelbę aż świerzbi, by wypluć w stronę ich głów ścianę zachwyconego śrutu. Mózg za mózg. Świt, zmierzch, plaga, nieważne. Zombie nie umierają nigdy…
Cień to nasz najlepszy przyjaciel, światło, kamery, lasery to wróg, systemy maskujące, noktowizory okazują się zbawieniem. Zachowanie ciszy, niepostrzeżone przemknięcie naszym celem. Wieczny strach przed wzniesieniem alarmu, wykryciem naszej postaci. 100% gry-skradanki lub skradanie się jako możliwość, alternatywa, sposób (nie jedyny) wykonania misji. Lubisz to?