„Komiksowy David Lynch” jak zwykło się określać Daniela Clowesa przyzwyczaił nas do tego, by się niczego nie spodziewać. Jego komiksy są kwaśne, szalone i diabelnie zróżnicowane. Tym razem nietuzinkowy autor sięgnął po formę kilkustronicowych gagów, a powieść zróżnicował także graficznie. Styl ilustracji skacze od subtelnego cartoonu do jego wyrazistej, autorskiej kreski.
Tytułowy Wilson jest podstarzałym przegrywem, który światopogląd zbudował na solidnych fundamentach sceptycyzmu i fatalizmu. Te podszyte są widmem dawno zleżałych ideałów. Jest przy tym szczery i kąśliwy, co w połączeniu z absurdalnym życiorysem daje pole kolejnym epizodom. Wydźwięk historii jest komiczno-refleksyjny w czym nieco przypomina Fistaszki, tyle, że zjełczałe.
Choćby przez „Urodzonych Morderców” aktor przywodzi na myśl raczej silną osobowość, niż podstarzałego ekscentryka. Dzięki temu całość jest nieco lżejsza. Nie mówię, że to źle, jest po prostu inaczej. I dobrze. Kto chce na własnej skórze odczuć pełną siłę rażenia Clowesa musi sięgnąć po komiks.
Wilson, jak wszystkie dzieła Clowesa, nie należy do obrazów najłatwiejszych. Jest specyficzny, przedstawiony humor zwykle przyprawiają łzy. Nie jest to lektura dla każdego, ale ci, którzy szukają tytułu nietypowego, klimatycznego i wyrazistego powinni być zachwyceni.
Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik