Andriej Diakow "Do światła" - Uniwersum Metro 2033
O sensie inwestowania w PC natchniony wymaganiami Wiedźmina 3
"Podatek od Google" właśnie wchodzi w życie w Hiszpanii.
O dziwnym pomyśle z Kickstartera związanym z ludzką krwią.
Ubisoftu metoda na piratów, a brawa dla 11 bit studios
Interstellar? Po prostu genialne!
Ostatni wpis poświęciłem ogólnemu rozrachunkowi tego, co oferuje nam najnowszy z systemów od Microsoft – Windows 8. Teraz pora zastanowić się trochę nad przyszłością i tym, jak wyglądać będą kolejne systemy operacyjne od giganta z Redmond, gdyż Windows 8 może być kamieniem milowym w drodze do wprowadzenia czegoś zupełnie nowego.
Natchnięty wpisem Prometheusa postanowiłem wypowiedzieć się w kwestii najnowszej „windy”, co do której wielu ma ogromne zastrzeżenia, chociaż często na oczy najnowszej „ósemki” nie widzieli. Ja na Windows 8 pracuję już dłużej niż bodajże 3 tygodnie, więc roszczę sobie prawa do wyrażenia mojej (słowo związane – subiektywnej) opinii.
Zauważyłem, że w strasznie wielu środowiskach przyznanie się do faktu, iż grywa się w symulator pokroju Euro Truck Simulator 2, jest jak wylanie sobie na głowę pomyj zebranych z okolicznych barów wątpliwej jakości. A nic złego w tym nie ma, ba, nawet jest wiele dobrego w takiej grze. Parę słów o tym w rozwinięciu.
Z czym kojarzy się Lara Croft? Dla tych, co mieli styczność z filmami, oczywiście z Angelina Jolie, a dla graczy – z bohaterką obdarzoną przesadnie męską zaciętością i konkretnym, wręcz ogromnym biustem. To już taki standard. Już dawno temu wieszano plakaty z twardą babką, głębokim dekoltem i dwoma pistoletami w charakterystycznej, zielonej podkoszulce i brązowawych spodenkach. Teraz jednak będzie inaczej.
Napisanie recenzji jakiejś gry niesie za sobą zawsze pewien margines ryzyka. Źle wyrażona opinia może wpłynąć na postrzeganie produktu przez graczy, którzy sugerowali się tokiem myślenia oceniającego. Biorę na siebie odpowiedzialność i próbuję wyrazić swoje zdanie na temat gry Assassin’s Creed III.
Kiedyś było lepiej. Takie standardowe stwierdzenie, mające też charakter zrzędzenia u starszych osób, które w zaparte próbują młodszemu społeczeństwu wmówić, że kiedyś naprawdę było inaczej, czyli lepiej, spotykamy często. A jak to jest w przypadku gier? Takie stwierdzenie nosi znamiona prawdy?
Ledwo Assassin’s Creed 3 trafiło w ręce konsolowców, a komputerowcy nie doczekali jeszcze momentu, w którym pudełko z krążkiem stanie na półce sklepowej, a mnie już trzymają się refleksje i zastanowienia nad celem i drogami, jakimi podąży popularna seria Ubisoftu. Skoro twórcy idą z chronologią i każdy następny etap jest w historii młodszy od poprzedniego, to co tym razem będzie nas czekać przy następnych odsłonach?
Ostatnio, natchnięty obejrzanym pod wieczór streamem z gry WarZ, snułem trochę własnych wniosków na temat DayZ, jednego z przedstawicieli popularnego ostatnimi czasy nurtu sandboxowego. Wnioski, nie idące zbyt daleko oraz nie będące warte szczególnego uznania, przedstawiam w tym wpisie opierając się na przykładzie gry wspomnianej wyżej.
Assassin’s Creed 3 jest bardzo dobrą grą. Bez wątpienia jedną z najlepszych w jakie miałem okazję grać ostatnimi czasy, bo pomimo ogromnej ilości premier jakie przewidziane są co roku na wrzesień i październik, nic nie zaciekawiło mnie tak bardzo, jak przygody Desmonda w świecie rewolucji amerykańskiej. Jest jednak parę spraw, które strasznie mnie męczą i doprowadzają do szewskiej pasji.
Assassin’s Creed III odniósł niebagatelny i niepodważalny na żadnym froncie sukces. 3 500 000 sprzedanych egzemplarzy przeznaczonych na konsole Xbox 360 oraz PlayStation 3 pokazują, jaki sukces odniosła kampania reklamowa produktu oraz jak ważna jest popularność marki kreująca i determinująca późniejszą sprzedaż kolejnych części.
Moja relacja, o ile w ogóle taki wpis można tak nazwać, była dość biedna i zdecydowanie przepełniona krytyką samych targów. Pora na spokojnie wytłumaczyć parę kwestii, które posłużą jako uzupełnienie tego poprzedniego wpisu.
"Gejming, jaki pamiętam" nie jest serią z punktu widzenia każdego gracza. To tylko krótki rzut okiem na to, co spędzało mi sen z powiek w przeszłości. Ale nie przeszłości, która ma stanowić 2 czy 3 lata wstecz. Myślimy o późnych latach 90' oraz początku nowego milenium. Na ten właśnie okres przypadały wydarzenia, które ukształtowały moją kulturę grania i rozumienia gier. Tzar: Ciężar Korony dotarł do mnie dzięki jednemu z czasopism z grami, jakie kiedyś kupowałem. Był to, nawiasem mówiąc, jedyny przez jakiś czas kanał zdobywania gier.
Udało mi się właśnie ukończyć Deadlight. Utrzymana w eksploatowanym ostatnio na potęgę klimacie apokalipsy zombie gra wciąga na dobre. Nawet kogoś, kto liniowości w grach nienawidzi. Krótko zrecenzuję to, co napotkałem na mojej drodze do wyznaczonego celu.