Downgrade w grach wideo - o cięciach graficznych i nie tylko
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Cztery gry, które zjadły kawał mojego życia
Raport po 20 godzinach grania w Final Fantasy XIII
Nieco subiektywne podsumowanie gier i branży w roku 2015
Kilka grzechów głównych gry Dragon Age: Inkwizycja
Premiera Rayman Legends! Tak, nareszcie! To spore wydarzenie jest już za nami! Wkrótce położę swoje łapska na tej boskiej platformówce, ale wpierw nie mogłem sobie odmówić przypomnienia całej serii przygód magicznego człowieczka bez rąk. Bowiem towarzyszył mi on od dzieciństwa, a zabawa z nim niemalże zawsze (bo z kilkoma wyjątkami) była przednia. Wrócę do swojej krainy wspomnień, opowiem jak to przedstawiała się moja przygoda z tym cyklem gier, jak je pamiętam i co o nich sądzę.
Piractwo to problem jaki ma samo PC i mnóstwo konsol. Istnieje ono od dawna, a bardzo często boleśnie dotyka twórców gier. Tak bardzo, że niektórzy nawet nie decydowali się na oficjalny port swoich dzieł na komputery osobiste. Przypominam sobie takie sytuacje kilka lat temu i wtedy w sumie było to normą. Liczba pobrań niektórych tytułów były większe, niż ilość zakupionych Call of Duty na świecie i takie liczby imponują. Jednak ostatnio sprawa piractwa mocno ucichła. Ono nadal istnieje i ciężko temu zaprzeczyć, ale wydaje mi się, iż jego skala całkiem znacznie zmalała.
W tym roku konferencje na Gamescom, pomimo zbliżających się premier następnej generacji konsol, wypadły dość słabo pod względem udostępnionej zawartości. W sieci dostępny był tylko live stream imprez Electronic Arts oraz Sony, bo Microsoft zdecydował się na imprezę bardziej zamkniętą. Szkoda, bo konkurencja w postaci PS4 na tym bardzo skorzystała. Nawet Andrew House był tak pewny siebie, że uszczypnął Mikromiękkich, wspominając o ich zmianie polityki. A co z EA? Ci grzecznie ustali gdzieś w większym kącie, nie pokazując zbyt dużo ciekawych rzeczy.
Android – system operacyjny, który dominuje obecnie większość smartfonów na rynku. Takie firmy jak Samsung, LG, Sony czy po części HTC decydują się na umieszczenie go w swoich telefonach i wychodzą na tym naprawdę nieźle. Przede wszystkim korzysta cena urządzeń. Sam andek ma wiele wad i zalet, w sumie jak wszystko. Z jednej strony, aplikacje nie działają na nim tak dobrze jak na iOS, a z drugiej, ma bardziej otwartą architekturę, przez co pojawia się na nim więcej programów użytkowych. I właśnie o tych bajerach chciałbym dziś napisać. Są pewne apki, bez których mój smartfon czułby się nagi, a ja sam bez nich miałbym utrudnione życie. Przyszła pora na to, żeby je wymienić i pokrótce przedstawić.
Za rogiem czyha nowa generacja konsol, a wraz z nią nowe Call of Duty. Cykl ten po sukcesie finansowym pierwszego i drugiego Modern Warfare, stał się chyba najbardziej irytującym tasiemcem całej branży gier wideo. Co roku wychodzi jej kolejna odsłona i jak co roku sprzedaje się ona fenomenalnie, pomimo wielu negatywnych opinii. To tak jak ze starą ciotką w święto. Niby jej nie lubisz, ale ona i tak przyjeżdża np. w Boże Narodzenie. Activision żyje tą marką, to właśnie z niej mają główny zysk. Pokazali już fragmenty kampanii nowej części – Ghosts, teraz nadeszła pora na multiplayer. Firma ta urządziła godzinną konferencję, która skupiała się właśnie na tym trybie. Nikt nie spodziewał się rewolucji i racja, bo ciężko zmieniać coś, co dobrze się sprzedaje. „Duchy” to kolejny krok naprzód, aczkolwiek krok nie tak duży. Pozwólcie, że przyjrzę się tym najciekawszym nowościom i wyrażę na ich temat swoją opinię.
14 sierpnia, czyli w środę, na PSN i XBL trafiło demo gry Rayman Legends. Było ono wcześniej dostępne na WiiU, jednak wreszcie trafiło do szerszego grona. Premiera samej produkcji zbliża się wielkimi krokami i prawdę powiedziawszy nie czekałem na nią aż tak bardzo. Moją uwagę w sierpniu przykuło kilka innych tytułów, jednak stwierdzam teraz, iż był to błąd. Po obadaniu demka nowych przygód Raymana, jestem gotów wydać na nie każde pieniądze. Najzwyczajniej w świecie jest to genialna platformówka!
Port Spelunky na PC był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie produkcji sierpnia. Nie grałem w jej oryginał, ani wersję na Xbox Live Arcade, lecz naoglądałem się wystarczająco sporo filmików, by wiedzieć co mnie czeka. Zaraz po premierze niezwłocznie i łapczywie zarazem wyłapałem swój egzemplarz. Zaraz potem ją uruchomiłem i stwierdziłem, że znalazłem idealną grę do zabrania ze sobą na bezludną wyspę. W to można się przecież bawić w nieskończoność!
Spotify to serwis, na jakim zarejestrowałem się jakiś czas temu. Odkryłem dopiero jego potencjał, kiedy załatwiłem sobie szybsze niż dotychczas łącze internetowe. Bardzo podobała mi się koncepcja słuchania darmowej muzyki z chmury. Muzyki nieograniczonej tylko do jednego artysty i gatunku. Zwykle odpalałem sobie Spotify Radio i płynąłem z różnymi piosenkami, po jakichś grach z trybem multiplayer. Aż tu nagle BANG! Po północy dostaję e-mail, że firma niby zmienia zasady działania swojej darmowej usługi. Bowiem mojemu Spotify Free skończył się już okres trial.
Game Boy Advance to jedna z niewielu konsol Nintendo, które zyskały dużą popularność w Polsce. Niezbyt wielu zna choćby takie Nintendo 64, albo Gamecube’a, bo w tamtych czasach dominowały u nas kolejne odsłony PlayStation od Sony. GBA było jednak pewnym wyjątkiem, głównie przez to, iż wówczas wielkie N nie miało sobie równych w kwestii przenośnego grania. Większość produkcji na tą platformę zostało okrzyknięte kultowymi i ciężko z tym jakkolwiek dyskutować. Pomimo tego, że mają przestarzałą grafikę, to do dziś potrafią sprawiać naprawdę mnóstwo frajdy. Jest w nich zaklęta jakaś magia. Do produkcji wydanych na tą konsolkę, wracam praktycznie co roku, także myślę, że nadeszła pora, aby przedstawić Wam moje małe top, tych najbardziej ukochanych przeze mnie tytułów.
Tryb multiplayer w Call of Duty jest bardzo popularny, w szczególności na konsolach. Wielu graczy sięga po niego przed lub po ukończeniu kampanii singleplayer. Zwykle zostają tam na dłużej, bo multi mocno wciąga i nie ma się tu czemu dziwić. Każdy mecz w końcu jest naszpikowany akcją po brzegi, przez co nie pozwala się nudzić. Moje 3 powody, za które lubię ten tryb już znacie, jednakże CoD, tak jak każda produkcja, ma swoje ciemne strony. Jedną z nich jest społeczność, a raczej jej wyjątkowa umiejętność do wywoływania frustracji. Jest kilka rzeczy, jakie powodują, iż styczność z nimi przyprawiają o bezwarunkowy odruch ciśnięcia padem o ścianę. Czego zatem nie powinno się robić w mutliplayerze Call of Duty?
Ludzie, którzy oglądali żałosną konferencję Ubisoftu z tegorocznego E3 (jedna wysoka, czarna pani i pełno sucharów), na pewno kojarzą The Mighty Quest for Epic Loot. Pojawił się wówczas zabawny trailer, przypominający stylistycznie i merytorycznie te od filmów Pixara, albo choćby takie od Team Fortress 2. Sama gra zapowiadała się ciekawie i krótko po targach rozpoczęto zamknięte beta-testy, do których udało mi się załapać na parę dni. Niestety przez obecny system segregacji e-mailów na gmail, nie zauważyłem mojego zaproszenia, także czas zabawy diametralnie się skrócił. W sumie to nawet dobrze, bo dłużej z tym tytułem bym nie wytrzymał.
Przeglądając ostatnio pewną stronę z ROMami, natknąłem się na grę Duel Masters: Shadow of the Code i z miejsca dopadła mnie nostalgia. Przypomniałem sobie, jak będąc jeszcze małym Rasgulem, spędzałem wiele czasu w uniwersum tej karcianki. Chłonąłem wszystko, co Wizards of the Coast podrzucili mi pod nos. Na DM w Polsce był swojego czasu mały bum, co zresztą skrzętnie wykorzystali wówczas producenci chrupek i chipsów. Nie pamiętam wszystkiego super dokładnie, ale wiem jedno – przy Mistrzach Pojedynków bawiłem się świetnie.
Sierpień. Ostatni dzwonek, żeby zażyć w pełni wakacji, a zarazem czas żniw na wsiach. Lipiec minął niewątpliwie szybko w klimacie niezłych upałów, przez co budki z lodami oraz zimnymi napojami, stojące nad morzem, wzbogaciły się srodze. Dla graczy powinien trwać właśnie sezon ogórkowy, jednak w tym roku premier różnych, interesujących produkcji strasznie się namnożyło. Jeżeli ktoś zamierza spędzić ostatnie dni urlopu od pracy/szkoły z grami, to będzie miał w czym przebierać. Znalazłem 5 tytułów dla siebie, które nie powinny mi przeminąć koło nosa. Zebrałem je w tym oto zestawieniu.
World of Warcraft to produkcja z gatunku MMORPG, która działa nieprzerwanie od 2005… a zresztą co ja Wam będę gadał o WoWie, przecież wszyscy go znamy. Każdy o nim słyszał, sporo z nas w niego grało. Obecnie w Azeroth bawi się ok. 7,7 mln ludzi, a kiedyś ta liczba sięgała 12 mln. Sporo, nieprawdaż? Ostatnimi czasy twierdzi się jednak, że World of Warcraft umiera i nadchodzi czas jego przejścia na moduł Free to Play. Ja myślę nieco inaczej i twierdzę, że taki zabieg nie będzie miał miejsca w najbliższej przyszłości.
Castlevania: Lords of Shadow to produkcja, do której długo się przymierzałem. Chciałem ją kupić na PS3, lecz w jej miejsce przyszły inne, nieco ważniejsze wydatki. Pewnego dnia jak grom z jasnego nieba nadeszła nowina, że tytuł ten dostaje swoją konwersję na PC. Strasznie się ucieszyłem, w szczególności, że otrzymamy wersję Ultimate, posiadającą wszystkie dotąd wydane DLC. Mój apetyt zaczął się powiększać, a moim pierwszym daniem miała być wersja demonstracyjna. Nie mogłem sobie pozwolić na jej nieściągnięcie. Musiałem w niej poszukać odpowiedzi na parę pytań i choć „demówka” jest okropnie krótka, to muszę powiedzieć, że je znalazłem.