eJay

Głos znad morza

najnowszepolecanepopularne

Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet

Niewidzialny człowiek - recenzja filmu

Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"

Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona

Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee

Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2

Zaplątani - animacja idealna na mrozy

Jest takie brzydkie określenie "pozytywne rozczarowanie", które sugeruje, iż coś przerosło nasze, początkowe oczekiwania, ba, totalnie nas zaskoczyło. Musze przyznać iż Zaplątani właśnie rozczarowali mnie pozytywnie :) Na film poszedłem przypadkiem, bo miałem dwugodzinne okienko i parę groszy w portfelu. Wyszedłem z sali super zadowolony i podładowany pozytywną energią.

Zaplątani to adaptacja jednej z bajek braci Grimm. Główną bohaterką jest Roszpunka - piękna niewiasta z długimi włosami o magicznej mocy... Brzmi dziecinnie, ale to tylko pozory. Twórcy wiedzieli jak ugryźć ten temat, aby nie popaść w banał. Uniknęli tym samym kolejnej direct-to-dvd opowiastki o jakiejś Barbrie-girl. Jest zabawnie, no i animacja ma tą cechę, którą cenię sobie najbardziej - rozkręca się z minuty na minutę. Sam wstęp nie jest potrzebny, bo ten kto obejrzy nowego Disneya, po 3 minutach załapie o co tak naprawdę chodzi (ewentualnie przeczytał kiedyś bajkę lub sobie wygooglował zawczasu).

czytaj dalejeJay
30 listopada 2010 - 19:09

Przedświąteczna gehenna

Ile razy przychodzi mi zrobić zakupy w centrum handlowym, do domu wracam z bólem głowy, na który żadna chemia nie ma sposobu. Po prostu mam dosyć. 3-4 godziny łażenia za niczym, choć lista w ręku mieni się jak nigdy. Jest precyzyjna - sól, cukier, ptasie mleczko, sok, śmietanka do kawy, margaryna, sześciopak piwa. Przekraczając wrota hiper-ultra-centrum stajemy się o jakieś 50 punktów IQ głupsi. Z głowy uchodzą resztki szarych komórek, a w ich miejsce pojawia się kisiel, niemal jak u postaci w Falloucie ze skillem Inteligencja 1 (w porywach 3). Wiem, że muszę, ale nie chcę cierpieć. Dylemat, który trzeba koniecznie poddać próbie.

Od średniowiecza nic się nie zmieniło...

Z pewnością nigdy nie pokocham tego zgiełku, ze względu na duchową próżność. Jadę w górę schodami, a na dole ludzie siedzą przy kawiarni i wpieprzają desery za 30 złotych. Za 30 złotych to ja mogę sobie zamówić pyszną pizzę i ją spożyć w ciepłym, spokojnym miejscu (czyt. w domu). Czy wywalanie z portfela dzyngów przy tak fatalnej atmosferze ma sens?  Pewnie ma, ale coś wam napiszę - raz zamówiłem sobie podwójne espresso w takim lokalu na parterze molocha. Wiecie, ja na jednym miejscu, a na przeciwko koleżanka ze studiów, dookoła jakieś 200 osób. Czuliśmy się jak w zoo, nawet nie mogliśmy normalnie pogadać. Po 10 minutach nastąpiła błyskawiczna ewakuacja do pubu.

czytaj dalejeJay
29 listopada 2010 - 18:10

Maczeta - ani na plus, ani na minus

Pomysł nakręcenia pełnometrażowej wersji Maczety uważam za zbędny. Fake-trailer w zupełności wystarczył. A jednak Rodriguez pokusił się o ponad 100-minutową historię meksykańskiej zemsty. Cóż, trzeba było to obadać...

Po zakończeniu seansu w mojej głowie zakotwiczyła jedna myśl - gdyby te 100 minut było na takim samym poziomie jak pierwsze 10-15 to nie musiałbym się czepiać. Ale ja lubię się czepiać, dlatego trochę pokrytykuję ;) Rodriguez sprezentował mi zgrywę, która tylko w 50% jest zgrywą, a w 50% polityczną agitką. Rodri po początkowej zabawie konwencją kina grindhouse rzuca się w temat uciśnionych Meksykanów, którzy nie są mile widziani w kraju Barracka Obamy. Dokładając do tego zabrudzony obraz, skiepszczony dźwięk, kultową obsadę aktorską otrzymujemy coś, co powinno bawić i rozrywać na strzępy widza swoją pretensjonalnością. Maczeta brnie jednak w kierunku sam nie wiem jakim. No i na dodatek potrafi znudzić.

czytaj dalejeJay
27 listopada 2010 - 11:57

Premiery nie ma, kasy też

Gdyby nie kilka tytułów końcówkę roku zaliczyłbym do standardowo straconych i nudnych. Wiecie jak to jest - zaczyna padać śnieg i nikomu nie chce się iść do sklepu po grę. Zagrywka psychologiczna, która ma za zadanie podkręcić sprzedaż hitów na święta. Pojawia się jednak coś, co przykuwa moją uwagę. I co? Tradycyjnie wydawca zaczyna grać mi na nerwach.

Mowa o Apache: Air Assault. Temat poruszałem już wcześniej i zdania nie zmieniam, bo szykuje się całkeim przyjemna rozwałka. Na zachodzie oceny oscylują w graniacach 7.5-8.5, czyli całkiem dobrze jak na pozycję, która nie ma większego hype'u, no i nie jest przyjazna pado-żercom. W Polsce jak to w Polsce, premiera miała być, ale jej nie ma. Przesunięto datę o tydzień, potem znowu o tydzień.

czytaj dalejeJay
24 listopada 2010 - 10:28

Od tego się zaczęło

eJay ocenia: Call of Duty
86

Mocna odpowiedź na Medal of Honor: Allied Assault - z tym frazesem będziemy na zawsze kojarzyć Call of Duty. Czy warto dzisiaj sięgać po pierwszy odcinek serii? Postanowiłem sprawdzić, co tak naprawdę zmieniło się od marszów ku Reichstagowi w okresie WWII.

Na początek drobna uwaga, która w głównej mierze nie zaważyła na mojej ocenie - CoD okrutnie się zestarzał graficznie. Kiedyś robiło to wrażenie i powodowało opad szczeny. Dziś przeciętny posiadacz kompa z czterordzeniowym procesorem i kartą graficzną za 1000 złotych co najwyżej parsknie śmiechem. Jest megabrzydko, nieestetycznie, kanciasto. Jeżeli oczekujecie od FPSów przede wszystkim graficznych wodotrysków nie odpalajcie Call of Duty - zniechęcicie się po 5 sekundach. Dobra, jedziem dalej...

czytaj dalejeJay
21 listopada 2010 - 22:45

Doceniajmy nowy system ocen na GOLu

Pamiętacie moje dywagacje na temat oceniania ocen? To teraz delikatnie przyziemimy. Nowy system not na GOLu już działa i jak widać - wszyscy mają wpływ na oszacowanie danej gry:


- recenzent, którego zdanie jest święte, subiektywne, ale jednocześnie pisane na gorąco (aby zdążyć z tekstem na premierę - przerąbana sprawa)
- My, czyli fajne chłopaki (i dziewczyny!) z Gameplaya - tu na szczęście można pisać i oceniać kilka tygodni później, co w sumie pozwala wysunąć chłodniejsze, podparte większą liczbą argumentów opinie
- czytelnicy - oni mają najmniejszą "moc" wpłynięcia na ocenę, co nie znaczy, iż jest to głos nieważny. Wręcz przeciwnie, już przedpremierą możecie prognozować, a po premierze swoje  przewidywania przekuć na konkretną wartość.. My (czyli recenzenci i Gameplay) tego nie możemy i dlatego jesteśmy w tej kwestii gorsi :)

czytaj dalejeJay
18 listopada 2010 - 21:54

Pif-paf, reeeeloading

eJay ocenia: Alien Breed Evolution
61

Idź w lewo, następnie w prawo, zastrzel 20 potworów, potem idź do korytarza przed sobą, skorzystaj z konsoli i kup amunicję, podejdź do drzwi nieopodal głównego wejścia i wklep znaleziony wcześniej kod, tu uważaj na kolejną fale paskudztwa, wejdź na platformę i uruchom reaktor, zastrzel wszystkie poczwary, teraz przygotuj się na zmasowany atak, podejdź do zwłok... Tak mniej więcej wyglądałaby solucja do Alien Breed: Impact. Jak widać, oryginalnością gra nie grzeszy, ale to przecież powrót do tego co stare i lubiane, czyli do pierwszego Alien Breeda.

Grafika hula na silniku Unreal Engine 3.0, a więc jest estetyczna, aczkolwiek ze względu na konwencję (bieganie po ciemnych korzytarzach) nie pokazuje wszystkich zalet tej technologii. Obeszło się jednak bez żenady. Dźwięk również daje radę, ale voice-actingu w wersji in-game nie uświadczymy - za to pojawia się w komiksowych cutscenkach, które są fajne i wyraźnie nakreślają prostacką (choć lepiej pasowałoby słowo "pretekstową") fabułę.

czytaj dalejeJay
17 listopada 2010 - 17:28

Fire in the sky - dobra rzecz o UFO

Jeden z najbardziej tajemniczych przypadków uprowadzenia przez kosmitów dotyczy na pewno Travisa Waltona. Facet w swojej książce szczegółowo opisał to, co stało się z nim w 1975 roku. Zaczęło się niewinnie, bo od wycinki lasu. Travis był drwalem, razem z paroma kumplami miał kontrakt na robotę. Wieczorem 5 listopada grupa zauważyła tajemnicze, czerwone światło przebijające się przez korony drzew. Podjechali bliżej, Travis wysiadł z pick-upa, zobaczył latający spodek i.... zniknął. Spanikowani kompani ruszyli do pobliskiego miasteczka i zgłosili sprawę szeryfowi.

Fire in the sky to film z 1993 roku, który w bardzo ciekawy sposób opowiada ową historię Travisa Waltona. Odkopałem go z VHSowych gratów i kurde... ten obraz ma niezłego kopa. Charakteryzuje go nieśpieszne tempo oraz narracja (fabuła przybrała formę śledztwa) oraz arcymistrzowska, chłodząca zmysły końcówka. Wielką zaletą Fire in the sky jest postawienie całej sprawy między dwiema zainteresowanymi stronami: kumplami, którzy zostają posądzeni o morderstwo, oraz Waltonem, który był na statku kosmicznym ufoków i doznał tamtejszych luksusów...tfu eksperymentów. Na konkretne fajerwerki trzeba jednak poczekać, ale kiedy już dochodzi do "wiadomo czego" kopara opada.

 

czytaj dalejeJay
16 listopada 2010 - 18:15

Battle: Los Angeles doczekał się zwiastuna!

Godny następca nieśmiertelnego Dnia Niepodległości doczekał się świeżutkiego zwiastuna. Piszę to bez krzty szydery - na Battle: Los Angeles na pewno pójdę do kina, gdyż uważam filmy o inwazji kosmitów na Ziemię za samograje. Tym razem nie ucierpi Nowy Jork, Waszyngton czy dowolna stolica europejska. Terenem walk o życie będzie Miasto Aniołów, jedno z bardziej specyficznych miejsc na kuli ziemskiej. Wszystko okraszone feerią efektów specjalnych, doskonałym dźwiękiem, obrazem zagłady... nie odmówię sobie, a co! :)

czytaj dalejeJay
12 listopada 2010 - 11:48

New Vegas - gdyby nie błędy, byłaby dycha

eJay ocenia: Fallout: New Vegas
93

Fallout: New Vegas to bezsprzecznie jeden z najciekawszych (słowo-klucz, bo lepsze znaleźć łatwo) cRPG'ów ostatnich lat. Być może w tak świetnym odbiorze kolejnej postapokaliptycznej historii pomogły mi obniżone wymagania - Obsidian jakoś nigdy nie potrafił podarować graczom wymuskanego cudeńka, ponadto Fallout 3 nie podniósł mi odpowiednio ciśnienia. I jak na ironię New Vegas takowym cudeńkiem też nie jest. To co oddala go od maksymalnej oceny to przede wszystkim ogrom błędów technicznych - lewitujące postaci, zblokowane w ścianie NPC, potem klasyczny crash do pulpitu. Trzeba przyznać, że ten tytuł trzeba pokochać miłością bezgraniczną, wtedy ewentualne niedoróbki wybacza się w try-mi-ga.

Co dostajemy oprócz bugów? Na pewno wybitny content, który został zaprojektowany bardzo skrupulatnie i w najmniejszych szczegółach. Punkt wyjściowy fabuły jest prosty i jednocześnie niezwykle nośny. Oto bowiem wcielamy się w rolę Kuriera-posłańca, który otrzymuje ważną paczkę. W drodze do adresata zostaje jednak pojmany i ociera się o śmierć z ręki... no właśnie kogoś. Zamachowca będziemy musieli znaleźć na własną rękę, a przy tym zwiedzimy niemały kawałek pustyni Mojave i przy okazji dowiemy się, że atak na nasze życie to pikuś przy tym co wyczynia reszta rzezimieszków w okolicy.

czytaj dalejeJay
10 listopada 2010 - 18:03

Multiplayer w Black Ops wymaga sporych poprawek

Call Of Duty: Black Ops to najgorętsza premiera listopada i doskonałe wyniki sprzedaży wcale mnie nie zdziwią. Okazuje się jednak, że Treyarch wydał na rynek produkt nie do końca doszlifowany. Gracze lubujący się w potyczkach wieloosobowych narzekają na dziwne lagi i spadki płynności animacji. I to nawet na znacznie lepszym sprzęcie niż wynikałoby to z zalecanych przez producenta wymagań. Problem jest poważny, albowiem zgłasza go coraz większa liczba osób, tym samym potwierdzając, iż nie jest to wina słabych komponentów, a raczej jakiegoś błędy gry, który doprowadza nawet 4-dzeniowy procesor do stanu przedzawałowego. Treyarch na razie milczy, a klienci cisną w monitory coraz ostrzejsze słowa i pokazują dowody. Wypada poczekać na oficjalne stanowisko twórców oraz patcha.

czytaj dalejeJay
10 listopada 2010 - 10:52

Z archiwów MI6

eJay ocenia: 007: Blood Stone
65

Mam słabość do gier, które w gruncie rzeczy są przeciętne, ale potrafią mnie czymś ująć choćby na kilka godzin. Nowy Bond jest jedną z nich. Niczym się tak naprawdę nie wyróżnia na tle konkurencji, ma sporo niedoróbek i w sumie mógłby z miejsca wylądować w koszu z przecenami. Mimo tego przeszedłem grę od punktu A do punktu Z i poczułem radochę. Jest dużo lepszych tytułów, które są ładniejsze, bardziej rozbudowane, a przede wszystkim trudniejsze - tak to prawda, Blood Stone przechodzi się na jednej, maksymalnie dwóch próbach.

Za obijaniem hordy przeciwników kryje się tu jednak coś pięknego. Jestem z grubsza zwolennikiem nowych filmów o agencie Jej Królewskiej Mości. Daniel Craig dodał postaci Jamesa trochę fizyczności. To nie jest żaden model z trwałą na łepetynie. Craig ma aparycję żula, ale potrafi być elegancki, nawet elokwentny. Kiedy przychodzi co do czego, nie omieszka się oprychowi wymierzyć ciosu między oczy. Właśnie to we współczesnym Bondzie ubóstwiam, tę normalność, nie skrępowaną dziadkowym wyglądam ala Roger Moore. Bond czyta mi w myślach, zachowuje się tak jak na agenta (skądinąd wyimaginowanego) przystało. Facet ma być twardy, ma ratować kobietę (a potem iść z nią do łóżka), potem świat, a na końcu jechać w Alpy na miesięczny urlop. W Blood Stone jest dokładnie tak samo. Gdy na chwilę zapomnimy, że to gra, przed oczami stanie potencjalnie następny odcinek kinowej serii. Otoczka została żywcem wyjęta z Quantum of Solace i wymieszana z dynamiką oraz stylem Casino Royale. Całość kończy się tak, jak przypuszczałem - strasznie naiwnie i przewidywalnie. Ale takie są Bondy, prawda?

czytaj dalejeJay
8 listopada 2010 - 10:31

Meldunek ze Szczecin GameShow 2010 cz. 2

Szczecin GameShow 2010 zmierza ku końcowi. Drugi dzień imprezy był jedyną szansą dla osób, które w sobotę nie miały czasu odwiedzić hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Organizatorzy przygotowali również kilka niespodzianek. Wczoraj o godzinie 17:00 na głównej scenie pojawił się znany, hiphopowy duet Łona & Webber, który zaprezentował kilka swoich kawałków. Dziś za to miłośnicy gier mogli podziwiać taniec skąpo ubranych dziewczyn oraz wziąć udział w konkursach karaoke (puszczali głównie Feela, fuuuuuj!). Samo wyposażenie pozostało praktycznie bez zmian - wciąż przy nowinkach typu Kinect i PS Move ustawiały się kolejki, kino 5D cieszyło się jeszcze większym powodzeniem, a na sali konferencyjnej co godzinę odbywały się dla chętnych prelekcje o grach i nie tylko. Wielu kibiców przyglądało się rozgrywkom w Counterstrike. Sporo ciekawostek zaprezentowali również studenci z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, którzy zaznajamiali laików z możliwościami programowania prostych aplikacji. Niektóre z nich robiły furorę - mowa tu głównie o symulatorze kłusownika:)

Z perspektywy gracza na pewno brakowało kilku dodatkowych standów, choćby do Playstation 3. Nie da się ukryć, iż jesteśmy na razie skazani na wydarzenie bardziej multimedialne, niż związane z grami. To oczywiście da się w łatwy sposób naprawić za rok (oby) i gdyby to ode mnie zależało, poszedłbym bardziej w gry niż np. karcianki, które dzisiaj świeciły od czasu do czasu pustkami. Przyznam, że bałem się również o frekwencję, ale ta nie zawiodła i w niedzielę stawiła się porównywalna liczba gości co w sobotę. Na plus należy zapisać przede wszystkim atmosferę.

czytaj dalejeJay
7 listopada 2010 - 16:08

Meldunek ze Szczecin GameShow 2010 cz. 1

Nowa impreza dla graczy na mapie Polski właśnie ruszyła. Tłum ludzi niemal od samego początku wypełnia po brzegi przestrzeń hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Pod względem frekwencji Szczecin GameShow już teraz jest sukcesem. Ten kto przyszedł godzinę po otwarciu drzwi mógł się poczuć delikatnie przytłumiony - hałas, multum standów i 3  wydzielone strefy. Organizatorzy zacierają ręce i wydają się być zadowoleni. Ja się nie dziwię.  Ale, ale...warto w tym miejscu określić czym ta impreza jest, a czym nie jest.

Jest to z pewnością doskonały sposób na spędzenie wolnego czasu - przedział wiekowy zwiedzających waha się od 7 do 107 lat. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - posieka wrogów w The Force Unleashed II, postrzela w Medal of Honor, czy pojeździ bolidem Kubicy przy okazji F1 2010. Przekrój gatunków, które można zakosztować jest naprawdę spory.

czytaj dalejeJay
6 listopada 2010 - 13:44

Pierwsze wrażenia z 007: Blood Stone

Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. I jest! Blood Stone nie jest może szczytem marzeń miłośnika soczystych strzelanin, ale spokojnie broni się jako jesienna rozrywka. Po 3 godzinach dawania w mordę, ścigania się po ulicach Stambułu i buszowaniu po ateńskim wybrzeżu wiem, że będę bawić się równie dobrze później. Przygody komputerowego Bonda trafiły w moje odmóżdżające potrzeby. Na stosowną ocenę przyjdzie czas, dlatego teraz pójdę w tematy trochę poboczne.

Bondowi w eskapadzie po Europie towarzyszy urodziwa dama (ze zdjęcia powyżej) o imieniu Nicole Hunter. Tak się składa, że głosu jak i twarzy użyczyła jej znana, brytyjska piosenkarka Joss Stone. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w grze prezentuje się o-l-ś-n-i-e-w-a-j-ą-c-o. Wyszedłem na chwilę z gry, pogooglowałem sobie trochę i uwierzcie lub nie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć fotki prezentującej tę dziewczynę równie okazale. Nie oznacza to, że Joss w rzeczywistości jest brzydka. Jest po prostu nie w moim typie. W 007:BS sprawa wygląda zgoła odmiennie - jest to jedna z najpiękniejszych postaci kobiecych jakie dało się wpleść w fabułę opakowaną kodem binarnym. Pixel-shaderowy retusz i tekstury w wysokiej rozdzielczości robią jednak swoje, nie? :)

czytaj dalejeJay
4 listopada 2010 - 23:20

Spóźniona recenzja Hej, skarbie

Precious (po polsku "Hej, Skarbie") to eldorado dla afroamerykanów. Po części rozumiem fascynację Akademii tym obrazem – to pełnokrwisty dramat społeczny, a takowy zawsze jest brany pod uwagę przy ustalaniu nominacji do statuetki. Problem w tym, że film Lee Danielsa przegrywa z własną wizją, w której bohaterka postawiona w ekstremalnej sytuacji marzy o lepszym świecie. Jest tu absolutnie wszystko, czego można spodziewać się po kinie moralizatorskim.

Mieszkasz z zaborczą matką, nie znasz języka angielskiego, nikt Cię nie lubi?

Daniels brnie w kolejne klisze z prędkością światła, czasem nawarstwiając bezmyślnie kolejne problemy spotykające bohaterkę. Tytułowa Precious to otyła, ciemnoskóra analfabetka z Harlemu, żyjąca razem z zaborczą matką i ojcem, przejawiającym skłonności kazirodcze. Cała rodzinka rzecz jasna ciuła zasiłek, bo o pracę nawet nie ma zamiaru pytać. Z tego chorego związku rodzi się dwójka dzieci, jedno rzecz jasna z upośledzeniem umysłowym. W skrócie – Precious ma tak przeje*ane w życiu, że gorzej być nie może. Los odwróciłaby ewentualna wygrana w Powerballa lub ingerencja Obamy w podwyżkę zasiłków dla bezrobotnych. Akcja dzieje się w 1987 roku, więc ta druga możliwość raczej odpada.

czytaj dalejeJay
4 listopada 2010 - 13:23

Bardzo zła kompania

eJay ocenia: Battlefield: Bad Company 2
60

Nigdy wcześniej nie doznałem równie ciekawego rozczarowania. Gra z poziomu grywalnego hiciora po 2 tygodniach sięgnęła bruku. Miałem ochotę rzucić ją w kąt (i to zrobiłem). Co najgorsze - tę grę zrobiło DICE, czyli studio odpowiedzialne za Battlefielda 2, który w moim osobistym rankingu sieciowych FPSów jest w czołówce.

Pomysł przeniesienia Bad Company 2 na PC uważam za słuszny, ale za nim musi iść dobre wykonanie. Teoretycznie wszystko lśni, wygląda ładnie i zdaje się aspirować do miana technologicznej elity rynku. W rzeczywistości BC2 wiele do niej brakuje, maskuje niedoróbki ferią efektów specjalnych, złudną fizyką i miażdżącą dynamiką. To nigdy nie miał być następca kultowego Battlefielda 2, ale również nie miał być to produkt z metką partactwa i niechlujstwa. Jeżeli pewne mechanizmy upraszcza się w ramach konwencji to wierny klient ma prawo liczyć, iż całość będzie:
a) prostsza niż poprzednik
b) łatwiejsza do opanowania niż poprzednik
c) bardziej dopracowana niż poprzednik

czytaj dalejeJay
2 listopada 2010 - 23:00

Misio Ted lubi Halloween

Lubicie ponure dni jak ten? Bo ja nie, zwłaszcza gdy aura za oknem jest dalece niestosowna do pieszych wędrówek po chmielny napój. Dlatego w wolnym czasie posiłkuję się *jutubowym* zbieractwem ciekawych materiałów. Poniżej macie tego przykład - amatorski filmik Dawn of the Ted, czyli niecodzienna przygoda misia Teda przy przygotowywaniu halloweenowej biby. Jest tu absolutnie wszystko co wpisuje się w klasyczną opowieść o walce z zombie: dziwne postaci, niepokojąca muzyka, pościg, spadające klucze, dreszcze i... może nie będę wymieniać wszystkiego. Po prostu zobaczcie, oceńcie, przymknijcie oczy na mikroskopijny budżet.

Uwaga! Materiał przeznaczony jest wyłącznie dla osób pełnoletnich!

czytaj dalejeJay
1 listopada 2010 - 15:51