Coraz częściej słyszymy narzekania, że gra każe nam dziesiątkować oddziały wrogów, których inteligencja zbyt wyraźnie obnaża pustkę między uszami. Ile ostatnio ograliście tytułów, w których AI w ogóle was nie raziło? Spróbujmy spojrzeć na problem, a także na sposoby rozwiązania go, przez pryzmat teorii groteski.
Minirecenzja naprawdę dobrej gry, której klimatu nie jestem w stanie "łyknąć". Chyba pierwszy raz grałem w produkcję, która naprawdę bardzo mi się podobała, a jednocześnie cały czas dawała poczucie, że pozostaję zupełnie nieczuły na to, co zostało obmyślane jako najbardziej urzekające.
Mówienie o tym, jakie to dziwne rzeczy dzieję są z gatunkami gier jest już na porządku dzienny: raz jeden gatunek się zmieni, raz zaniknie, czasem pożyczy elementy z innego… Zaryzykuję stwierdzenie, że ogólna mechanika tego, co się aktualnie dzieje, została opisana już pięćdziesiąt lat temu. Tyle tylko, że na przykładzie innego medium.
(Wpis był planowany od tygodnia. Publikacja zaraz nad rozważaniami o elementach RPG jest zupełnie przypadkowa... Ale to chyba świadczy, że coś jest na rzeczy.)
Plan był jasny – co tydzień w piątek planowałem publikować artykuł traktujący o grach od strony teoretycznej. W zasadzie nic się nie zmieniło i w piątek pojawi się kolejny tekst, jednak wasze komentarze pod poprzednim uświadomiły mi, że warto na chwilę wrócić do fokalizacji i co nieco dopowiedzieć.
„Fokalizacja to związek pomiędzy „widzeniem”, agensem, który patrzy, i tym, co zostaje ujrzane. Ten stosunek stanowi komponent opowieści będącej zawartością tekstu narracyjnego: A mówi, że B widzi, co robi C.” – Tak można streścić problem fokalizacji, przytaczając słowa Mieke Bal. Zastanawiacie się, co z tego wynika dla gier? Zobaczmy!
Wiesz, że w ciągu najbliższego roku ukaże się nowy Assassin’s Creed na PC? Jasne, że wiesz. A wiesz, że pewnie niedługo będzie nowe Call of Duty? To może chociaż przeoczyłeś informacje o Dark Souls 2? Nie, jeżeli podobała Ci się jedynka, to oczywiste, że nie przeoczyłeś. Watch Dogs? O tym, że mają zapowiedzieć Fallouta i Tomb Raidera 2 też już pewnie czytałeś... Więc po co mam tracić Twój i swój czas na przypominanie ci o premierach gier 3xA, na które i tak już czekasz?
Proponuję coś innego. W ciągu najbliższego roku ukaże się parę tytułów, o których informacje już pewnie obiły Ci się o uszy... Lub nawet nie. Kilka gier, które gdzieś czasem zostały wspomniane, a nie stanowią jeszcze dość silnej marki, by przeciętny gracz pakował się w preordery. Proponuję listę mniej znanych tytułów, na które uważam, że warto czekać. Nie ma tu produkcji zupełnie niszowych, rysowanych Paintem, ale po prostu gry, które uważam za niedoreklamowane i pragnę uczulić, że być może warto się im bliżej przyjrzeć.
Jako że akurat trwa dwudniowa przecena na Chivalry na platformie Steam, napiszę krótko i treściwie, dla tych, którzy nie będą nawet otwierać wpisu: uważam, że nie warto.
Często słyszy się o przedmiotowym ukazywaniu postaci kobiecych w grach, o nadmiernej seksualizacji, zbyt skąpych mundurach itp., a damskie wersje „pełnych” zbroi z gier MMO są tak często przypominane, że już nawet żarty o nich przestały bawić. Zanim przejdziemy do rozmyślań nad samymi postaciami w grach, może warto przyjrzeć się ich okładkom? Zastanawialiście się kiedyś, czemu tak często bohaterka musi pozować tyłem do „kamery”?
Przedstawiam trzecią porcję rebusów dla graczy oraz rozwiązania z poprzedniej. Tym razem zrezygnowałem z Itstoohard, ponieważ nawet nie widziałem, komu udało się rozpracować zagadki jako pierwszemu.
Black Flag to prawdziwy majstersztyk, gra, która zasługuje na najwyższe noty, a nie zdobywa ich zazwyczaj dlatego, że jest czwartą częścią serii. Wbrew większości opinii, chciałbym jednak zwrócić uwagę na jeden drobny szczegół – Black Flag po prostu musiał być kolejną częścią AC. Już nieczęsto coś recenzuję na Gameplayu, ale jak widzę taką grę, nie mogę się powstrzymać.
Recenzja niekrótka, ale wolna od spoilerów.