Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Wspomnienia to nie wszystko: Remember Me
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 3 - Wasze propozycje
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 2
Zagrałbym w... Malowanego Człowieka - cykl demoniczny
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 1
Wiedźmin to postać w naszym kraju wyjątkowa, a to za sprawą wybitnego polskiego pisarza fantasy, Andrzeja Sapkowskiego. Człowiek ten stworzył wspaniałą historię o Geralcie z Rivii, którego nikomu nie trzeba chyba przedstawiać. Po dwóch tomach opowiadań i pięciotomowej sadze doczekaliśmy się jeszcze kilku innych adaptacji, o których krążyły mniej lub bardziej przychylne opinie. Jednak bardzo duży wpływ na popularność "Wiedźmina" z pewnością wywarła growa saga autorstwa CD-Projekt Red. Ten krótki cykl ma za zadanie przybliżyć Wam historię i szczegóły o bez wątpienia jednej z największym polskich dum.
Oczywiście tytuł może być mylący, dlatego już na wstępie sprostuję: chodzi rzecz jasna o produkcję zawartości, czyli gry samej w sobie, a nie pudełek i tłoczenia nośników. Taka myśl nasuwa mi się coraz częściej i lekko niepokoi. Oczywiście to, że rynek growy wygląda znacznie inaczej niż pół dekady temu nietrudno zgadnąć, ale kiedy kilki dni po premierze gry Hitman: Rozgrzeszenie pokazały się na światło dzienne szkice koncepcyjne kolejnej części pomyślałem: coś jest chyba nie tak i taka sytuacja bynajmniej nie zdarza się po raz pierwszy. Dlaczego tak się dzieje?
System Windows jest z nami już od od 27 lat - to całkiem sporo biorąc pod uwagę historię komputerów PC. Gracze i użytkownicy niektórych aplikacji są niejako skazani na Windowsa, z uwagi na możliwość ich uruchomienia wyłącznie na systemie Microsoftu. Systemy spod znaku "okienek" szybko stały się szalenie popularne i zdominowały rynek, bo w przeciwieństwie do Apple, OS Microsoftu można instalować na każdym sprzęcie spełniającym wymagania minimalne, zaś samo środowisko jest otwarte. Gigant z Redmont wcale nie tak dawno temu poszedł o krok dalej i postanowił wydać - na wzór swojego mobilnego Windows Phone nowego, rewolucyjnego Windowsa 8. Miałem okazję popracować zarówno na nim jak i dłuższy czas na "siódemce". Jest się czego bać? Okazuje się, że niekoniecznie, ale...
Dziś krótko i bardziej sugestywnie. A dzień dzisiejszy obfituje w wiele wyrafinowanych ofert, bowiem mamy właśnie tzw. "Czarny Piątek" (ang. Black Friday), amerykańskie "święto", podczas którego sklepy atakują obniżkami cen nawet do 90%, a klienci atakują... czy raczej szturmują sklepy - także internetowe. Wiele razy kusiłem się na tę czy inną promocję, wiele razy obiecywałem sobie "to już ten ostatni raz", a jednak ulegałem, bo jeszcze do niedawna mogliśmy o takich cenach pomarzyć. Mimo to ostatnio działam mądrzej, dzięki czemu nie mam na sumieniu zmarnowanych pieniędzy. Chcecie zatem dobrą wymówkę dla własnego "ja", by rzeczywiście zaoszczędzić?
Jedni go ubóstwiają, innych zanudza na śmierć już po paru minutach. Grind jest też świetnym zapychaczem - tam, gdzie trzeba liczyć się z kosztami produkcji gry można zmusić gracza do sztucznego przedłużania jego cennego czasu i kazać mu (nie bezpośrednio, rzecz jasna) zamieniać w pył kolejne fale wrogów. Nie dziesiątki, nie setki, ale liczby idące w grube tysiące - tak wygląda pokaźna ilość gier MMORPG, w szczególności Lineage II, po części także World of Warcraft, choć ten drugi oferuje również stosunkowo bogate zaplecze fabularne i sporo różnych pomniejszych eventów. Co by nie patrzeć - nie jest to bynajmniej zjawisko pozytywne, a jak to wygląda z mojej strony?
Ostatnio modne są restarty serii albo pojedynczych tytułów. Prince of Persia, Need for Speed: Most Wanted, Deus Ex: Human Revolution, Devil May Cry, X-COM czy mający przed sobą premierę Tomb Raider. Czy nextgeny spowodują zasyp starych-nowych marek? To dość prawdopodobne, biorąc pod uwagę popularność flagowych marek wielkich koncernów. Ludzie jednak nie będą tolerować w kółko tego samego, nawet, jeśli poprzednie części z najnowszą łączy tylko wspólna nazwa. Wyjątkiem od reguły są samochodówki, które na ogół nie są ściśle ze sobą powiązane. Z drugiej strony rebooty serii będą zjawiskiem coraz częstszym. Zatem: kiedy warto je robić, a kiedy trzymać się od nich z daleka?
Call of Duty jako serię militarnych shooterów nigdy nie darzyłem sympatią. Jeszcze za starych czasów, wersja demonstracyjna Call of Duty 2 nie robiła na mnie wrażenia, ale to pewnie dlatego, że nie przepadam za czasami II WŚ. Coś się jednak zmieniło, gdy na światło dzienne wyszła czwarta część najlepiej sprzedającej się gry w gatunku: Modern Warfare. Każdą misję chłonąłem jak gąbka wodę. Patrząc z perspektywy czasu na Call of Duty jako całość, mogę śmiało stwierdzić: ta seria z jednej strony ma w sobie „to coś”, z drugiej nie wnosi do stęchłego gamingowego rynku nic nowego. Źle, czy dobrze? Krótkie podsumowanie.
Gry to obecnie bardzo znacząca gałąź rozrywki. Niektóre z nich sprzedają się tak dobrze, że zyski z nich przewyższają topowe, hollywoodzkie produkcja filmowe, nie wspominając już o innych rodzajach mediów. Pora na dobre zdjąć kurtynę cenzury, którą owa rozrywka była latami przysłonięta. Czas skończyć z bzdurami, jakoby gry ogłupiały i powodowały wzrost agresji. Nie o ów oklepanym temacie jednak chciałem tym razem – a o wpływie gier na współczesną kulturę i rozrywkę. Ile one znaczą i czy w przyszłości znaczyć będą jeszcze więcej?
Apple i Microsoft to najwięksi giganci w branży, którzy wcale nie poprzestają na tym, co robią. Apple intensywnie „myśli” nad własną konsolą do gier, a nawet telewizorem (przynajmniej takie były doniesienia). Microsoft przewraca do góry nogami Windowsa i nieoficjalnie „zapowiada”, że Windows 8 może być ostatnim z rodziny „okienek”. Mówiąc krótko: robi się gorąco. A będzie jeszcze goręcej, bo Microsoft, śladami giganta z Cupertino, zamierza „zamknąć” swój system. Na razie robi to pośrednio, czego dowodem jest najnowsza wersja stacjonarnych „okienek” czy bardziej bezpośrednio – tu mowa o systemie mobilnym. Jednak czy „zamkniętość” urządzeń, którymi posługujemy się na co dzień nie zaszkodzi nam, konsumentom? Przecież to zwykłe odbieranie wolności wyboru!
Pewnie większość z Was – podobnie jak ja - doniesienia o końcu świata wyznaczonego przez Majów na 21 grudnia 2012 traktuje najwyżej jako ciekawostkę. I słusznie, wszak dowodów na to, że prastara nacja miała rację nie ma zbyt wielu. Zabawmy się jednak w „co by było gdyby?”. Nadchodzi ostatni dzień w dziejach ludzkości, a część z Was być może chciałoby sobie przypomnieć jeden, niezwykły growy tytuł. Niestety, tu pojawiają się schody. Mając - przyjmijmy - 12 godzin, nie pogramy w za wiele tytułów, a znaczna część tych krótkich to powtarzalne, sztampowe shootery. Zatem, w co można byłoby wtenczas pograć, by posmakować większość gry i nie przerywać w połowie? Nie każdy ma przecież szansę ulokować się w prywatnym bunkrze, a i to nie zagwarantuje przetrwania.
Kiedy większość z nas chłonie najnowsze (albo starsze nieco) hity, tudzież mocno rozpoznawalne marki, niektórzy sięgają po gry będące niejako w cieniu tych „najlepszych”. Tytuły nieco już zapomniane, albo celujące w inne schematy, niż to się przyjęło na rynku, często więc słabo się sprzedające. W serii tej chciałbym wam możliwie krótko i sensownie przybliżyć najbardziej interesujące moim zdaniem gry, z którymi warto się zapoznać w wolnej chwili, nawet, jeśli na horyzoncie już czekają nowe blockbustery. Tym razem z kolei polska produkcja – tadam! – Hard Reset, dość nietypowy, staroszkolny shooter w przyjemnej dla oka (i ucha) oprawie.
CD-Projekt, firma, którą zna każdy polski gracz, kojarzona zazwyczaj w bardzo pozytywnie tonie. Wydali setki, jeśli nie tysiące tytułów i to wydali nie byle jak. Złote czasy edycji pudełkowych, jeszcze do niedawna, zaszczyciły nas pięknymi, bogatymi wydaniami gier, które z dumą stawiałem na półce. RPG z obszernymi poradnikami, pudełka zbiorcze, making-off i sountracki – to wszystko było w edycjach premierowych, po normalnej, premierowej cenie (często nie przekraczała 99 zł), a dziś niektóre edycje „kolekcjonerskie” mogłyby pozazdrościć takiej zawartości… że o cenie nie wspomnę. Te czasy jednak bezpowrotnie mijają, pewna epoka zdaje się odchodzić w niebyt. I widać to na przykładzie CD-Projektu, który w ostatnich latach również zdaje się zanikać. Choć czy to właściwe słowo? Coś jest jednak z tą firmą nie tak. Tylko co?
Sandbox to gatunek niezwykły, bo miast rzucani w wir wydarzeń, swobodnie i bez ograniczeń eksplorujemy otwarty, żyjący świat. Nie robimy nic na siłę, nie musimy też podążać ścieżkami wyznaczonymi przez twórców, a grę można ukończyć tak w kilka, jak i kilkadziesiąt (kilkaset?) godzin - każdy znajdzie więc tu coś dla siebie, jest to też typ gry najbardziej "elastycznej". Jeśli dochodzi do tego także zaawansowana kreacja bohatera, jak w grach z serii The Elder Scrolls czy Fallout, wszyscy są wniebowzięci. Ale nie raz czytałem opinie, jakoby Skyrim był grą "na raz", bo poznawanie kolejny raz tego samego to "już nie to samo". Czy aby na pewno?