Cayack i Brucevsky podsumowują piłkarski rok 2012 (część 1.) - Cayack - 18 grudnia 2012

Cayack i Brucevsky podsumowują piłkarski rok 2012 (część 1.)

Za nami bardzo ciekawy rok pod względem tego, co działo się na piłkarskich murawach w całej Europie. Wydaje nam się, że dialog jest ciekawszym od monologu sposobem na podsumowanie tak szerokiego tematu, dlatego razem z Brucevskym wybraliśmy właśnie taki wariant. W pierwszej części dyskusji rozmawiamy o rozstrzygnięciach w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, przypominamy wyniki w Primera Division, Premier League, Serie A, Bundeslidze i Ligue 1, a także krótko wracamy pamięcią do EURO 2012. Wszystko, co nie wystąpiło w oryginalnym zapisie rozmowy, ale uznaliśmy, że warte jest doprecyzowania, oznaczyliśmy (w ten sposób).  Co by nie było zbyt monotonnie, w środku znajdziecie masę skrótów, powtórek bramek i zdjęć z najważniejszych momentów ostatniego roku. Zapraszamy i miłej lektury.

Cayack:  Czołem Brucevsky. Za nami całkiem niezły rok jeśli chodzi o piłkarskie zmagania.

Brucevsky: Cześć, zgadza się. Działo się całkiem dużo, zarówno w piłce reprezentacyjnej, jak i klubowej. Na pewno jest co podsumowywać po tych dwunastu miesiącach.

Cayack: Zdecydowanie. Nie będziemy się tu wprawdzie rozwodzić na temat poszczególnych kolejek ligowych w styczniu, lutym i tak dalej, ale starając się zachować jakiś porządek zacząłbym od tego, co w piłce klubowej lubię najbardziej, czyli od Ligi Mistrzów. Nie brakowało zaskoczeń, zwłaszcza co do ostatecznego zwycięzcy.

Brucevsky: Chyba nikt nie spodziewał się triumfu Chelsea Londyn, a nawet takiej pary finałowej. Nie każdy miał przy tym powody do zadowolenia, bo w końcu wygrały piłkarskie szachy i prezentowana przy nich często mało finezyjna piłka. Ale już to, co pokazywał Bayern i sam poziom ostatniego meczu Ligi Mistrzów 2011/2012 na pewno zadowoliły wielu kibiców. A i we wcześniejszych fazach nie brakowało emocji, żeby wspomnieć chociażby zmagania Napoli z Chelsea czy Milanu z Arsenalem.

Cayack: Zwłaszcza w meczu Interu z Marsylią, gdzie w samej końcówce Nerazzuri zostali pogrążeni (w doliczonym czasie gry Brandao zdobył dającą awans bramkę na wyjeździe). Ja akurat z tryumfu Chelsea się ucieszyłem, bo gdy nie gra Juventus, to kibicuję właśnie im (pozostał sentyment z czasów Zoli, Deschampsa czy Wise'a). Znamienne jest to, że w dwóch na trzech ostatnich meczach turnieju do rozstrzygnięcia potrzebne były dogrywki i karne. A Drogba którego bardzo cenię, mimo głosów krytyki które gdzieś po drodze się trafiły, uciszył je i odszedł w glorii bohatera.

Brucevsky: I trzeba dodać, że reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej w kluczowym momencie nie zawiódł, co przytrafiło się znacznie większym nazwiskom, jak Cristiano Ronaldo i Lionel Messi (zmarnował karnego) w półfinałach. Całą poprzednią edycję Ligi Mistrzów można uznać za bardzo ciekawą i na pewno nie zgodziłbym się z krytykami, którzy twierdzą, że była nudna, bo wygrał w niej antyfutbol. Za dużo było niespodzianek, dramatów i wielkich widowisk, aby się z takim stwierdzeniem zgadzać.

Cayack: I memów internetowych, choćby po popisie Sergio Ramosa. Od LM można płynnie przejść do jej mniej prestiżowej siostry, czyli Ligi Europy. Półfinały zdominowały kluby hiszpańskie, bo było ich aż trzy (łącznie pięć licząc LM!). Atletico nie dało szans najpierw Valencii, a potem Athletic Bilbao. Nic dziwnego, że już niebawem o Falcao będą się zabijać najwięksi. Kiedy będzie Cię na niego stać w Twojej karierze w FM13? ;)

Brucevsky: Radamel w Lillehammer? Chyba tylko jako kibic na konkursie skoków narciarskich. A w wersji bardziej optymistycznej, już w 2023, jak mistrz Norwegii wyjdzie z grupy Ligi Mistrzów, w której znajdzie się z Borussią Dortmund, Realem Madryt i Manchesterem City. ;) Wracając jednak do rzeczywistości, Kolumbijczyk wyrasta na czołowego snajpera świata i z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój jego kariery. Ciekawe, czy zatrzymają go w Madrycie i spróbują wokół jego osoby zbudować zespół walczący o mistrzostwo kraju. Obawiam się, że nie będzie ich na to stać. Trochę szkoda, bo przydałoby się trochę odświeżenia w Hiszpanii. W finale LE Falcao w pojedynkę zdemolował praktycznie obronę Athletiku Bilbao, która przecież wcześniej zatrzymała choćby gwiazdy Manchesteru United. Inna sprawa, że wydaje się, iż nie wszyscy podeszli do zmagań Ligi Europejskiej na poważnie. Kibice z Anglii pewnie wolą w ogóle o tych rozgrywkach nie wspominać.

Cayack: No, zobaczymy czym popisze się Chelsea po odpadnięciu z LM w tym roku, ale o tym później. Falcao już teraz przebąkuje, że nie będzie grał całą karierę w Atletico i trudno go za to winić, bo przecież ile razy można wygrywać Ligę Europy? Piłkarz z większymi ambicjami chce wygrywać LM i walczyć o mistrzostwo kraju, czego w Atletico nie dokona. Rok temu zakończyli sezon na piątym miejscu. Z kolei ich rywal zza miedzy wreszcie miał co świętować. Dorobek Realu Madryt (100 pkt) może robić wrażenie. Barcelona była o 9 punktów słabsza, a i tak ostatniej na pudle Valencii odskoczyła na 30 punktów. Primera Division to liga dwóch prędkości, co moim zdaniem w dłuższej perspektywie jest nudne.

Brucevsky: Dlatego chyba coraz więcej osób, które z każdym kolejnym Gran Derbi czeka na nie z coraz mniejszymi emocjami, zaczyna patrzeć za plecy gigantów. A tam w poprzednim sezonie działo się sporo. Nagle do czołówki wskoczyło Levante, o puchary otarła się Osasuna, wreszcie zaskoczyła Malaga i znowu solidnie prezentowało się Atletico. Kogo nie interesowała walka o czwartą lokatę ten mógł patrzeć na upadek Villarreal, który pechowo znalazł się po trzydziestu ośmiu kolejkach w strefie spadkowej.

Cayack: I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno Żółta Łódź Podwodna skutecznie biła się w LM. Co do Gran Derbi to racja. Kiedyś było to wielkie wydarzenie, które w mojej opinii bardzo spowszedniało. W ostatnich latach Los Blancos i Blaugrana spotykają się zdecydowanie za często, by budziło to większe emocje kogokolwiek poza największymi fanami. Co za dużo to i świnia nie zeżre.

Brucevsky: Niestety. Przy tym jakby i poziom trochę się obniżył, choć może to tylko moja subiektywna opinia. Chyba za bardzo wspominam mecze, w których brylował Ronaldinho i bramki strzelał Raul. Lidze hiszpańskiej nie służy dominacja dwóch zespołów i dlatego mnie osobiście dużo bardziej interesują rozgrywki we Włoszech. Tam sytuacja jest odwrotna, bo w wyścigu o tytuł bierze udział coraz więcej zespołów. Wystarczy wspomnieć Napoli lub wracające do gry o Scudetto Lazio i Fiorentinę. A przecież jest jeszcze Juventus, Inter, Milan czy Roma.

Cayack: Serie A jest mi zdecydowanie najbliższa, a Scudetto Juventusu bardzo mnie ucieszyło. Bianconeri przeszli przez sezon jak burza, nie doznając ani jednej porażki w lidze. Mimo tego cały rok o mistrzostwie nikt nie chciał mówić głośno - i trudno się dziwić, bo zawstydzające dwa 7. miejsca w poprzednich sezonach wszystkim w klubie wciąż siedziały w głowach. Dla Ciebie jako kibica Milanu szczególnie przykre musi być to, że Rossoneri szansę na mistrzostwo stracili w przedostatniej kolejce w wyniku porażki z największym rywalem - Interem (4:2).

Brucevsky: Prawda. Boli to tym bardziej, że to była chyba ostatnia szansa na mistrzostwo na najbliższe dwa-trzy sezony. Milan jednak musiał nie tylko ścigać się z Juventusem, ale walczyć też z kontuzjami. Nie wiem, co było tego przyczyną, ale piłkarze z San Siro najczęściej padali ofiarami urazów w całej lidze włoskiej. Nie umniejszam jednak przy tym znaczenia sukcesu Juventusu. Rozegrać trzydzieści osiem meczów bez porażki w lidze (23 zwycięstwa i 15 remisów), w której są takie zespoły jak Roma, Inter, Lazio, Fiorentina, Udinese czy zawsze niewygodna Catania nie jest łatwo, a jedenastce Antonio Conte się to udało. Ze świecą szukać takiego osiągnięcia gdziekolwiek indziej.

Cayack: Milan może nie był tak głodny sukcesu, bo wygrał ligę rok wcześniej, przerywając przy tym hegemonię Interu, co znaczyło tym więcej. Dla równowagi poprzednie dwa sezony to dla Juve pasmo rozczarowań, dodatkowo wtedy to Juventus miał największą liczbę kontuzji liczoną w dziesiątkach. Passa Starej Damy ostatecznie zamknęła się na 49 meczach bez porażki w lidze (składają się na to wyniki z trzech sezonów). Szkoda tylko przegranego finału Pucharu Włoch z Napoli 0:2, ale chyba nie można mieć wszystkiego. I tu mała prywata - tym bardziej żal tamtej porażki, gdyż to był ostatni mecz w koszulce Juventusu dla Del Piero, mojego idola z lat dzieciństwa.

Brucevsky: Ja żałuję tylko, że Alex nie mógł po prostu jeszcze pograć w Turynie, bo według mnie był w stanie coś wnieść i dać drużynie. Stało się jednak inaczej. Zwycięstwo Napoli stanowi chyba potwierdzenie, że to już zespół z czołówki Serie A, który nie znalazł się tam tylko przypadkiem jednego roku. Pamiętam jeszcze jak kilka lat temu w roli beniaminka nie podołał Interowi na San Siro. Teraz to już zupełnie inna drużyna, w której nie brakuje gwiazd. Innym zespołem jest też dzisiaj Borussia Dortmund, która w poprzednim sezonie zawiodła w Lidze Mistrzów, ale znów nie miała sobie równych w Bundeslidze, ku radości Darka Szpakowskiego i tysięcy Polaków.

Cayack: Borussia pokazała przede wszystkim, że mistrzostwo z poprzedniego sezonu nie było dziełem przypadku, a tym samym wypadkiem przy pracy Bayernu. Choć mało kto na nią stawiał, była w stanie obronić tytuł, co w lidze w której występuje FCB jest nielichym osiągnięciem. Mało tego, dorzuciła jeszcze Puchar Niemiec (i to znów kosztem bawarczyków), a Lewandowski trafił do prawie każdej jedenastki sezonu w Bundeslidze. Teraz jeszcze wygrali najtrudniejsza grupę w LM. Humory władzom BVB może psuć tylko Czarek Kucharski, który odradza Robertowi przedłużenie kontraktu na dotychczas oferowanych warunkach. Zgodziłbyś się z tym, ze Dortmund stał się dla Lewego za mały? Niewiele jest lepszych klubów w Europie, w których miałby pewne miejsce w składzie.

Brucevsky: Za wielu polskich piłkarzy zmarnowało już swoją karierę złym transferem i boję się, żeby z Robertem nie było tak samo. Smolarek, Matusiak, Janczyk, niby piłkarze słabsi i mniejszego kalibru niż Lewandowski, ale jednak obawiam się, że były gracz Lecha też by skończył na ławce w Manchesterze czy innym Juventusie. Borussia gra przecież w Lidze Mistrzów, walczy o najwyższe laury, więc po co się przeprowadzać?

Cayack: Chodzi albo o pieniądze (oby nie), albo chęć rozwoju (oby tak) i zdobywania kolejnych laurów, bo w Niemczech zdobył już wszystko, co było do zdobycia. Lewandowski znacznie się rozwinął w Bundeslidze, ale pytanie, czy będzie w stanie robić dalsze postępy zostając na miejscu. Mam nadzieję, że wybierze roztropnie. Wywołałeś do tablicy Manchester, przejdźmy zatem do Premier League. Chelsea zawiodła zajmując ledwie 6. lokatę, ale znakomicie powetowała to sobie w LM i Pucharze Anglii. Arsenal zdobył miejsce na podium, ale kibice tego klubu i tak mają wyjątkowo dużo cierpliwości do Arsene'a Wengera, który nic nie wygrał od bodajże 8 lat. Liverpool pozostał w kryzysie. PL to razem z Serie A liga, w której do tytułu zawsze pretenduje najwięcej zespołów. Tym razem jednak sezon skradły oba kluby z Manchesteru, kończąc rozgrywki z 19-punktową przewagą nad Kanonierami. O mistrzostwie zadecydował bezpośredni pojedynek, w którym na dwie kolejki przed końcem City zwyciężyło 1:0.

Brucevsky: A wcale niewiele zabrakło, aby na Emirates Stadium znowu był tylko wielki zawód. Chyba tak pasjonującej końcówki sezonu nie było w żadnej piłkarskiej lidze od lat. Karuzela emocji, którą przeżywali fani w Manchesterze jest nie do opisania słowami i zapisze się w historii futbolu na długie lata. Za plecami United i City dobrze prezentowały się też Tottenham i Newcastle United. Szkoda mi trochę Kogutów, że pechowo stracili szansę na grę w Lidze Mistrzów na rzecz Chelsea. Nie powiem, chciałbym też zobaczyć w Champions League Newcastle United z tymi ich snajperami rodem z Afryki. Ale na to się już raczej nie zanosi.

Cayack: Lata temu w ten sam sposób Real Madryt wyrolował bodajże Real Sociedad. Jeśli dobrze pamiętam, to przynajmniej na jeden sezon UEFA usunęła ten zapis, że obrońca trofeum odbiera miejsce innemu klubowi z ligi, bo po zwycięstwie Liverpoolu reprezentantów PL w LM było aż pięciu. The Citizens w końcu pomogły wielkie pieniądze szejków i wreszcie sięgnęli po tytuł. Teraz muszą jeszcze nauczyć się grać w europejskich pucharach. Na tryumf trochę poczekali, a we Francji nowobogaccy paryżanie liczyli na to, że ich sukcesy przyjdą szybciej. Jednak musieli się rozczarować, bo dość sensacyjnie w Ligue 1 zwyciężyło Montpellier.

Brucevsky: Montpellier okazało się naprawdę wielką sensacją i tylko szkoda, że była to gwiazda jednego sezonu (teraz okupuje środek tabeli, a w grupie LM zdobyli zaledwie 2 punkty). W Paryżu mogą dzisiaj powiedzieć na swoje usprawiedliwienie jedno, brakowało im snajpera z prawdziwego zdarzenia, w stylu Zlatana Ibrahimovica. A poza tym w Ligue 1 już tradycyjnie, mnóstwo drużyn walczy o europejskie puchary i tyle samo broni się przed spadkiem, więc emocji nie brakuje. A propos Zlatana, jakieś szczególne wspomnienia po Euro 2012?

Cayack: Popisał się szczególnej urody bramką, ale dla niego turniej w Polsce i na Ukrainie na pewno był dużym rozczarowaniem. Ze swoją mentalnością zwycięzcy na pewno liczył na tytuł, tymczasem odpadł już w grupie. Tak jak my, niestety. Ukraina pozostawiła po sobie lepsze wrażenie. Wcześniej podsumowaliśmy zarówno rundę grupową, jak i fazę pucharową turnieju, dlatego teraz krótko. Na pewno sporym zaskoczeniem była tak dobra forma Włochów. Z drugiej strony była to drużyna oparta na mających za sobą świetny sezon piłkarzach Juventusu, poza tym w Italii zawsze budzi się dodatkowa motywacja przy okazji wewnętrznych problemów. Tak było na mundialu 2006 przy okazji Calciopoli, tak samo było i teraz. I tylko szkoda aż takiej ich klęski w finale z Hiszpanią, bo wcześniej, zwłaszcza w ćwierćfinale z Anglią i półfinale z Niemcami ich gra mogła się podobać.

Brucevsky: Włosi byli dla mnie jedynym pocieszeniem podczas tego turnieju. Liczyłem, że ktoś przerwie hegemonię Hiszpanii. Nie udało się. Chciałem, aby Polacy i Ukraińcy daleko zaszli. Odpadli w grupach. Po cichu stawiałem na Rosję, którą pamiętałem choćby z poprzednich mistrzostw Europy. Też zawiodła. Gdyby nie Pirlo i spółka to miałbym naprawdę smutny turniej, choć bawiłem się przednio kilka razy w strefie kibica. Aż żal, że takie emocje nie wrócą do nas przez następne kilkanaście lat. Bo pojedynczy mecz lub dwa na Euro 2020 nie pozwolą odtworzyć tej atmosfery. Zresztą dobrze to wszystko przedstawiłeś w swoim wpisie na ten temat, więc odsyłam tam zainteresowanych.

Cayack: EURO 2012 to był wielki turniej, jednak jak każda impreza tego typu musiał się skończyć (tak jak i moda na Endless Summer). Zarówno kibice jak i włodarze europejskich klubów nie znoszą jednak próżni i prędko jedne emocje zastąpili innymi - ruszyła karuzela transferowa...


Na dziś to wszystko. W następnej części, która pojawi się na blogu Brucevsky'ego w przyszłym tygodniu, rozmawiamy o okienku transferowym, Olimpiadzie, wynikach reprezentacji po objęciu jej przez Waldemara Fornalika, komentujemy formę czołowych zespołów w pierwszej części sezonu, a także przewidujemy zwycięzce tegorocznej Złotej Piłki. Zapraszamy już teraz i zachęcamy do dyskusji.

Cayack
18 grudnia 2012 - 12:34