Niszgiercownia #1: Ys Origin EVE Theresia Home - Pita - 10 czerwca 2012

Niszgiercownia #1: Ys Origin, EVE, Theresia, Home

Witam w pierwszej niszgiercowni! Rozpoczynając nowy, zerznięty od samego Heda zamysł przeglądu skupię się nie tylko na grach (nie)zależnych, ale także niszowych, japońskich, visual novels i retro. Zasada jest prosta – co odcinek o visual novels, RPGu, grze niezależnej oraz prawdziwej retro-produkcji.

W pierwszym odcinku o nowym-starym Ys Origin, produkcjach Manga Gamera, horrorach wszelkiej maści i Humble Bundle.

Ys Origin nawiedza Steam

Ys to jedna z najlepszych serii RPGów akcji jakie powstały, zgrabnie łącząca w sobie siekanie, skakanie po platformach i muzykę, która zawstydziłaby nawet Castlevanie. Po genialnym Ys Oath In Felghana (które recenzowałem tutaj i tutaj), przyszła pora na prequel do całej serii w postaci Origin. Gra pojawiła się w Japonii kilka lat temu, ale teraz możemy ją wreszcie podziwiać na Steam, w anglojęzycznej wersji. Co ciekawe, jest to jedyny z głównych odcinków serii, który nigdy nie pojawił się na konsolach.

Serię Falcoma doceniam za tempo i brak przestojów. O ile od czasu do czasu doczekujemy się przegadanych sekwencji, tak nie ma tutaj ani grindu, ani ślamazarnych walk, czy niepotrzebnego backtrackingu – generalnie biegniemy przed siebie po świetnie zaprojektowanych lokacjach, z pieśnią na ustach i mieczem w dłoni wyrywając serca smokom i ratując cne niewiasty. Tyle, że wszystko w konwencji przyjemnej mangi akcji.

http://www.youtube.com/watch?v=FgPbUzdX7CE
Ys Origin

Origin nie jest tak dobrym tytułem jak Felghana, jednakże bez dwóch zdań jest tytułem bardzo dobrym. W grze dostajemy do wyboru trzy postaci, z innymi ścieżkami fabuły, typem zabawy i rodzajem broni, tysiące nawiązań do przygód opowiedzianych w kolejnych chronologicznie odcinkach i fantastycznie przedstawione walki z bossami. Dla fanów jRPGów – to obowiązek, a i bez tego gra powinna się spodobać. Polecam ją każdemu – jednak niepewni niech czekają na obniżkę.

EVE burst terror od Manga Gamer

Stosunkowo niedawno Manga Gamer wydał anglojęzyczną wersję EVE burst terror – mocno docenionej „detektywistycznej” visual novel. Sama gra nie jest dla mnie tak doskonałym produktem tego podtypu najbardziej zboczonych gierek jak Kara no Shoujo, niemniej to świetnie napisana, staroszkolnie narysowana klasyka gatunku, w której czeka na nas rozwiązanie zagadki seryjnych morderstw przez dwie postaci, w dwóch różnych ścieżkach.

EVE zaczynało jeszcze na starych japońskich komputerach doczekując się w końcu konwersji na Windowsa, PlayStation 2, czy PSP. Niestety, wciąż ubolewam nad faktem, że na zachodzie nie pojawiają się prawie w ogóle gry tego typu na konsolach przenośnych, gdzie pasowałyby idealnie, jednak najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. Ale obiecuję, że jak już będę bogaty coś na nie wydam.  

EVE

EVE w wersji Manga Gamera nie zwiera H-scen, jednak w grze nie brakuje przemocy, ostrych motywów oraz delikatnych elementów erotyki. Niemniej jest to jedna z tych visual novels, które nie mają za wiele wspólnego z graniem dla zaglądania pod sukienki, natomiast ma sporo wspólnego z graniem dla doskonałego scenariusza, ciekawych postaci i świetnej muzyki. Warto dodać, że to pozycja mocno liniowa – zatem nie spodziewajcie się molocha gatunku. Gra kosztuje niecałe 13 dolarów, zatem jak na japońskie visual novel jest to całkiem niska cena. Największym problemem tego wydania jest jednak… brak szybkiego przewijania tekstu, co może zniechęcać.

Niezależne horrory atakują

Lone Survivor w Humble Bundle. Amnesia: The Dark Descent w Humble Bundle. Home za dwa dolary. Obrodziło w niezależne horrory, które powinny usatysfakcjonować wszystkich fanów Silent Hill oraz Fatal Frame – o Lone Survivor pochlebnie już wypowiadał się Hed w swoim przeglądzie i mogę tylko potwierdzić, że to doprawdy arcy-ciekawy, inteligentnie napisany horror o wspaniałej ścieżce dźwiękowej.

Lone Survivor

O Lone Survivor napisałem co nieco tutaj. Dodam, że ta gra ma spore replayability, ponieważ nie jest aż tak stresogenna jak wiele horrorów, do tego stosunkowo krótka i zawiera nieco alternatywnych sposobów przechodzenia. O ile moje pierwsze przejście polegało głównie na brutalnej sile i powodowało tym samym problemy psychiczne u mojego bohatera, tak teraz staram się przekradać obok każdego stwora i oszczędzać nerwy biednego lone survivora.

Lone Survivor dostali w nagrodę wszyscy, którzy kupili nowe Humble Bundle przed ogłoszeniem dodania tej gry, obecnie można dostać go płacąc powyżej średniej. Warto – także dla Amnesia, jednego z najciekawszych horrorów ostatnich lat przypominających nieodżałowaną i niedocenioną serię Echo Night od From Software. Łączy je to, że bohaterowie są w zasadzie bezbronni, że czeka ich sporo zjawisk paranormalnych oraz problemów… ze samym sobą.

Humble Bundle V

Jeżeli mało Wam Lone Survivor to niedawno pojawił się inny, może mniej udany, ale ciekawy niezależny horror w pikselach – Home, gra o „pewnym nawiedzonym domu”, kosztująca zaledwie 2 dolary. Na dniach będę ją sprawdzał – o ile nie zejdę grając w Lone Survivor i powtarzając sobie Silent Hill 2.

Retro: Theresia

Będąc przy tematyce horrorów warto przypomnieć o Theresia: Dear Emile na NDSa – jednej z najbardziej przerażających przygodówek w jakie grałem. Theresia jest grą bardzo mocno pobudzającą wyobraźnię – także, ze względu na świetne opisy oraz fabułę. Uwięzieni w podziemnych, wymarłym mieście pełnym pułapek, bez jedzenia, wody i otoczeni przez zwłoki mamy poczucie popełnienia wielkiej zbrodni i pustkę w głowie. Theresia jest brutalna – już po kilku chwilach bohaterka jest poniewierana, okaleczona, niszczona fizycznie i psychicznie.  

Theresia: Dear Emile

Gra nie szczędzi naszym bohaterom (są dwa scenariusze) ostrych przeżyć i szczerze to jedyna pozycja przy ogrywaniu której zastanawiałem się jakim cudem bohaterowie to wszystko wytrzymali i nie popełnili samobójstwa. W zasadzie to prosty point & click, jednak zaskakuje logika zagadek, ciężar klimatyczny i świetna muzyka – przyznam, że to jedna z najlepszych, a zarazem najbardziej pomijanych gier na NDSa. Ilość pułapek przypomina trochę stare Shadowgate, ale gra nie jest tak złośliwa – złośliwe za to bywają zagadki, które skonstruowano z pomysłem. Chociaż środowisko 3D nie należy do najpiękniejszych, tak już statyczne plansze, czy efekty dźwiękowe są na wysokim poziomie.

Theresia: Dear Emile

Dla fanów przygodówek, bez względu na wyznanie, pozycja obowiązkowa. Gra dostała także konwersje na sprzęcik Apple, niestety tylko w wersji japońskiej. Niepewne informacje powiadają, że w Japonii są jakieś sequele, niestety, nie wiem czy to prawda. Niemniej – Theresia pokazuje, że straszyć można także bez akcji. Po prostu statycznie.

Czytelnia, co w sieci o grach

Skoro jesteśmy przy tematyce gier niezależnych i horrorów graczy to polecam blog Backlog Journey recenzującego wszelkiego rodzaju bundle z tego typu grami. Dużo ciekawych informacji, masa dobrej lektury dla potencjalnego kupującego. Z własnych tworów bezczelnie zareklamuję recenzję Binding of Isaac: Wrath of the Lamb napisaną dla serwisu gadżetomania, recenzję Final Fantasy XIII-2 napisaną dla gameplay.pl oraz recenzję E.Y.E Divine Cybermancy (które dostało niedawno duży update, recenzja go nie obejmuje) dla tawerny.rpg.pl.

Od niedawna prowadzę także cykl „Legendy RPG” dla gadżetomania, gdzie na bardzo ograniczonym obszarze tekstowym staram się przybliżyć najciekawsze gry RPG w historii – było już o Chrono Triggerze, Diablo, Gothic, World of Xeen (dzięki Wam!) oraz Arcanum.

Kończąc jednak z bezczelną auto-promocją:

Pozdrawiam!

Pita
10 czerwca 2012 - 08:28