Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – Tomy od 28 do 31. Mutanci bohaterowie i potwory. - Czarny Wilk - 19 sierpnia 2014

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – Tomy od 28 do 31. Mutanci, bohaterowie i potwory.

Trochę to trwało, ale właśnie docieramy do półmetka recenzowania komiksów wchodzących w skład Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Przynajmniej biorąc pod uwagę pierwotne założenia, bo rozszerzenie do stu tomów jest już niemal pewne.  Z tej okazji przygotowałem wydanie podwójne cyklu, zawierające opinie o aż czterech tomach. A trzeba przyznać, że wśród nich trafiły się prawdziwe perły.

Tom 28: Astonishing X-Men – Niebezpieczni

Niebezpieczni  to bezpośrednia kontynuacja Obdarowanych, drugiego tomu Kolekcji. Chociaż główna oś tomu, walka z nowym, nietypowym przeciwnikiem, który od wielu lat poznawał techniki i strategie walki mutantów, zostaje domknięta w tym albumie, to jednocześnie w tle rozgrywa się kilka wątków ciągniętych od wcześniejszej historii, których finał rozegrany zostanie w tomach Rozdarci oraz Niepowstrzymani. Tomach, których najprawdopodobniej nie ujrzymy w serii od Hachette, a które ukazały się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Mucha Comics i które szczerze polecam, bo to w nich dopiero zabawa rozkręca się na całego, oferując jedną z najlepszych opowieści superbohaterskich ostatniego dwudziestolecia.

No ale wracając do tu i teraz – Whedon ponownie daje się poznać jako scenarzysta perfekcyjnie „czujący” pisane przez siebie postacie, co owocuje genialnymi dialogami, świetnym humorem i wiarygodnym przedstawieniem emocji targających postaciami. Wprowadza też nowego przeciwnika, który jest tak interesujący, że na stałe zagościł w x-historiach i do dzisiaj regularnie pojawia się w kolejnych komiksach. Przede wszystkim jednak w tym tomie powoli zaczyna być widać, co Joss robi z Cyclopsem – ze sztywnego nudziarza robi z niego jednego z największych kozaków w całym uniwersum, przy którym Wolverine jest grzecznym harcerzykiem, a którego rozmiar cojones stał się żartem w całym komiksowym półświatku. Choć nie tylko Scott ma co zawdzięczać Whedonowi – wspaniale rozwinięci zostają też inni bohaterowie, zwłaszcza Emma Frost i Kitty Pryde. Słowa uznania należą się również Johnowi Cassadayowi. Whedon często stosuje sztuczkę zwaną „dekompresją fabuły”, czyli, najprościej ujmując, rozbicie treści na jak największą liczbę kadrów, co nadaje komiksowi większej filmowości. W takim wypadku duża presja pada na rysownika, który tworząc kilka bardzo podobnych kadrów, musi wyraźnie ukazać na nich drobne zmiany, takie jak różnorodna mimika twarzy. I Cassaday robi to wyśmienicie.

Dodatki w tym numerze to dwie okładki alternatywne oraz artykuły o początkach dwóch pierwszych drużyn mutantów, całkiem przyjemna lektura.

Czy warto? Zdecydowanie. A następnie kupić kolejne dwa tomy, już poza Kolekcją.

 

Tom 29: Iron Man – Demon w butelce

Przyznam się, że ten komiks trochę zrobił mnie w konia. Wiedząc, że jest to historia o problemach alkoholowych Tony’ego Starka, spodziewałem się dość typowej opowieści z cyklu „bohater ma problem ze sobą, bohater stacza się na dno, bohater pokonuje swoje słabości, bohater wraca na szczyt”. Dostałem coś innego – dość typowy komiks superbohaterski z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w którym Iron Man dzielnie zwalcza kolejne przeciwności losu. Pokonuje superprzestępców, obowiązkowo zalicza starcie z innym herosem, zalicza też i co innego… W każdym razie przez większość numerów alkohol jest nawet nie na drugim, co na trzecim planie – ot, bardzo subtelnie sugeruje się czytelnikowi, że Stark lubi sobie chlupnąć. Dopiero końcówka jest tym, czego się można spodziewać po całym komiksie – przytłoczony problemami bohater popada w nałóg i stacza się na dno. Z którego wychodzi w ciągu plus minus kilkunastu stron. Słaaaaabo. Liczyłem na drugie Daredevil – Odrodzony, a dostałem średni komiks. Cóż, przynajmniej rysunki Romity Jr. i Carmine Infantino dają radę. Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem Romita kiedyś rysował tak dobrze, a ostatnimi czasy tworzy małe potworki graficzne. Wśród dodatków znajdziemy artykuł o początkach Iron Mana, historię powstania tego numeru… oraz jedną szalenie interesującą ciekawostkę, których życzyłbym sobie w serii znacznie więcej.

Czy warto? Niespecjalnie


Tom 30: Planeta Hulka – część druga

Cały czas byłem Niszczycielem Światów. Nie wiedziałem tylko, że wy też nimi jesteście.

Ach, w końcu się doczekałem. Mam na półeczce całą Planetę Hulka, jeden z najlepszych, najbardziej wciągających komiksów w całym Marvelu. Jak już pisałem przy opisie części pierwszej, komiks ten najwięcej zyskuje w całości, gdyż jego zakończenie wywraca całą historię do góry nogami i nadaje jej niesamowitego ładunku emocjonalnego. Wymusza też zadanie jednego pytania – czy to rzeczywiście Hulk jest tu potworem?

Historia zostaje wznowiona w miejscu, w którym ją wcześniej przerwano – Caiera Pramocna, Cień Imperatora, decyduje się na przyłączenie do Przymierza i u boku Zielonej Szramy staje naprzeciw Czerwonego Króla. Razem zdobywają potężnych sprzymierzeńców, ostatecznie pokonują imperatora i zaprowadzają nowy porządek. Hulk zostaje bohaterem. Królem. Synem Sakaaru. Po raz pierwszy znalazł się w domu. Zaznał spokoju i szczęścia. Pokój nie trwa jednak wiecznie…

Jak już pisałem przy pierwszej części, Planeta Hulka to komiks wybitny. Pięknie narysowany, świetnie napisany. Absolutne wyżyny rozrywkowej powieści obrazkowej. Wciąga, wzrusza, sprawia, że czyta się go z zapartym tchem. Kreuje nowy, wiarygodny świat, pełen interesujących postaci, religii, miejsc, a następnie wrzuca w to wszystko fascynującą opowieść. Ani po, ani przed tą sagą nie powstało nic lepszego o Hulku. Dodatki w tomiku to okładka alternatywna, strona o jednym z rysowników, Carlo Pagulayanie, kilka szkiców koncepcyjnych oraz krótkie biografie różnych ukochanych Hulka.

Czy warto? ABSOLUTNIE tak.


Tom 31: Kapitan Ameryka – Wybraniec

Wybraniec był jednym z pierwszych komiksów Marvela, jakie czytałem, odkrywając na nowo komiksowy świat. Pamiętam, że wywoływał on sporo zamieszania faktem opisywania końca Kapitana Ameryki na krótko po zakończeniu Civil War, crossovera, w którym tegoż zabito. Nie było do końca wiadomo, czy jest to historia alternatywna, czy może osadzona w uniwersum miniseria mająca przedstawić nam następcę tego herosa. Wspominam o tym dlatego, że… tylko tyle z tej historii zapamiętałem. Co świadczy o tym, że nie mogła to być opowieść ani wybitna, ani też specjalnie zła. I powtórne jej przeczytanie utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

Zacznę od największej zalety tego albumu – rysunków Mitcha Breitweisera. Wypełnione detalami kadry są śliczne. Realistyczny styl rysowania i wyblakła kolorystyka tworzy mieszankę, którą ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Szkoda, że fabuła im nie dorównuje. Jest to historia o żołnierzu, który w samym środku walki odkrywa w sobie niezwykłą wewnętrzną siłę i dokonuje bohaterskich czynów. Szkopuł tkwi w tym, że dokonuje ich pod wpływem motywacji od samego Kapitana Ameryki, który objawia mu się jako duch i motywuje do działania. I w zasadzie tyle. Całość oblana została GIGANTYCZNĄ dawką patosu i momentami zwyczajnie męczy, większość czasu zaś czyta się ją od niechcenia, głównie po to, by popatrzeć na kolejne śliczne kadry. Nic specjalnego. Dodatki to pokaźny zbiór okładek alternatywnych i po dwie strony artykułów o rysowniku i scenarzyście.

Czy warto? Nie.


Poprzednie części cyklu:

WKKM: Tomy 26-27

WKKM: Tomy 24-25

WKKM: Tomy 22-23

WKKM: Tomy 20-21

WKKM: Tomy 18-19

WKKM: Tomy 16-17

WKKM: Tomy 14-15

WKKM: Tomy 12-13

WKKM: Tomy 10-11 plus wywiad z korektorem Kolekcji

WKKM: Tomy 8-9

WKKM: Tomy 6-7

WKKM: Tomy 1-5

Okładki i ilustracje użyte w tekście pochodzą z nieoficjalnego fanpage'a kolekcji na Facebooku.

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawia się tam sporo zawartości, która Jaskinię omija. Za korektę odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego serwisu.

Czarny Wilk
19 sierpnia 2014 - 20:55