„Easter eggs”, czyli po naszemu „jajka wielkanocne”, czyli już całkiem po naszemu „ukryte smaczki”, to element gier komputerowych, który już na dobre zadomowił się w interaktywnym medium. Deweloperzy uwielbiają chować różnorakie mrugnięcia okiem do graczy w swoich produkcjach. Czasem sekrety te odkryć można wyjątkowo łatwo, bywa i tak, że na ich ujawnienie potrzeba całych lat. Jedne przyjmuję subtelną formę, inne są wyjątkowo rozbudowane. Poniżej znajdziecie zabarwione moim subiektywnym zdaniem zestawienie najlepszych „jajek” ukrytych w grach wideo.
Na początek polski akcent. Nasze największe dobro narodowe, cykl Wiedźmin, aż roi się od różnorakich nawiązań do popkultury, że wspomnę tylko całą gamę mrugnięć okiem do fanów Władcy Pierścieni w przypadku drugiej części i „jajach” występujących w Dzikim Gonie w takich ilościach, że na łamach GOLa znaleźć można dedykowany tylko im artykuł. Moim osobistym faworytem jest jednak gościnny występ Asasyna łudząco podobnego do Altaira z pierwszej odsłony flagowego tasiemca Ubisoftu, którego spotkać mogliśmy w prologu Zabójców Królów. Chociaż „spotkać” to chyba za dużo powiedziane, gdyż zabójca odnaleziony zostaje w stanie mocno pozbawionym życia, najprawdopodobniej w wyniku nieudanego skoku do wozu z sianem. Loty z bardzo wysokich budynków do takich wozów, nazywane w Assassin’s Creed „skokami wiary”, stanowią jeden z ikonicznych elementów tej serii. Jak widać, nie zawsze kończą się one jednak szczęśliwie.
Mirror’s Edge było grą traktującą samą siebie raczej bardzo poważnie, stąd easter egg, jaki umieścili w grze twórcy może wywołać niemały szok, jeśli ktoś aktywuje go przypadkowo. W ósmej misji Faith dobiera się do karabinu snajperskiego i musi użyć nowej zabawki do zatrzymania ciężarówki transportującej Kate. Większość graczy kończy zadanie i przechodzi od razu do wykonywania kolejnego celu. Jeśli jednak chwilę po unieruchomieniu ciężarówki namierzymy pomarańczowy znak z dziewięcioma białymi kółkami i zestrzelimy środkowy, to... na ulicę wybiegnie gigantyczny szczur. Wcześniej podczas rozgrywki strażnicy wprawdzie mówili, że szczury strasznie urosły, ale chyba nikt nie spodziewał się, że aż tak...
Zazwyczaj easter eggi to raczej małe smaczki, ale twórcy Just Cause 2 postanowili nie bawić się w półśrodki i stworzyli całą sporej wielkości wyspę, na której roi się od nawiązań do serialu Zagubieni. Na wiecznie (to znaczy, dopóki nie skończymy powiązanej z tym faktem misji) otoczonej przez deszcz i burze Hantu Island, bo tak zwie się ta lokacja, znaleźć można między innymi wrak rozbitego samolotu, obok którego na plaży stworzono napis „SEARCH”. W głębi lokacji ukryty został właz prowadzący do bunkra podobnego do tego z serialu, na nieuważnych graczy czyha zaś zjawa emitująca z siebie czarny dym. Ponadto, próby dotarcia samolotem do wyspy zazwyczaj kończą się oberwaniem z pioruna i katastrofą, choć akurat ten fakt ma uzasadnienie fabularne i niedogodność ta może zostać rozwiązane podczas jednego z zadań.
Seria Borderlands znana jest ze specyficznego humoru, a ukryte w drugiej części serii pomieszczenie hołdujące Minecraftowi jest tego dobitnym przykładem. Po skończeniu dziewiątego rozdziału i dokładnej eksploracji lokacji zwanej „Guardian Ruins”, możemy odnaleźć podziemne pomieszczenie wypełnione rozpikselowanymi blokami oraz wybuchowymi Creeperami. Po rozprawieniu się z przeciwnikami, możemy pobawić się w prawdziwego użytkownika produkcji Mojang i porozwalać klocki. Za kopanie wynagrodzeni zostaniemy złotem, amunicją oraz minecraftowymi fantami, dzięki którymi możemy zabrać ze sobą cząstkę Minecrafta do dowolnego miejsca w świecie gry.
„Nie ma żadnego krowiego poziomu” – powtarzają jak mantrę pracownicy Blizzarda od czasu pierwszej odsłony Diablo, kiedy to po raz pierwszy zaczęły krążyć plotki o tajnej lokacji wypełnionej przez łaciate zwierzęta. I choć oficjalnego stanowiska nie zmieniono do dzisiaj, to nie przeszkodziło to faktycznie umieścić w Diablo II sekretnej lokacji opanowanej przez kuzynki Milki. Aby się do niej dostać, należy spełnić kilka warunków, z czego najistotniejsze jest pokonanie głównego bossa gry i połączenie kilku specyficznych przedmiotów w kostce Horadrimów. Na śmiałków, którzy decydują się na odwiedzenie tego miejsca, do pokonania czeka wielka armia dwunożnych, uzbrojonych krów, dowodzonych przez krowiego króla. Co ciekawe, pierwotnie krowy okazały się doskonałym obiektem do szybkiego nabijania leveli, Blizzard musiał więc zmodyfikować ich parametry, by sekretny pokój rzeczywiście był tylko sekretem, a nie środkiem do pójścia na łatwiznę. Ale to tylko teoretyzowanie, bo tak naprawdę to przecież nie ma żadnego krowiego poziomu.
Jar Jar Binks to symbol. Wszystko, co złe, infantylne i świadczące o marności epizodów I-III Gwiezdnych Wojen zazwyczaj sprowadza się do tego, co symbolizuje ten Gunganin. Na jego obronę nie jest w stanie wpłynąć nawet naprawdę solidnie uzasadniona i szalenie ciekawa teoria, w myśl której jest on potężnym użytkownikiem Mocy, odpowiedzialnym za upadek Republiki i rozstawiającym Palpatine’a po kątach. Chociaż nie powiem, jakby Abrams coś takiego zrobił, to ojcostwo Vadera niech się schowa... no ale nie zrobi. A skoro nie zrobi, to Jar Jar Binks pozostanie symbolem nienawiści. Nienawiści, która chyba udzieliła się poniektórym twórcom Star Wars: The Force Unleashed, którzy na planszy rozgrywającej się na planecie Kashyyyk umieścili zamrożonego w karbonicie Jar Jar Binksa w sali z trofeami. Zastanawiam się, jak wielu graczy próbowało użyć całej potęgi Starkillera przeciwko zamrożonemu Gunganowi, próbując upewnić się, że już nigdy nikt go nie zdoła rozmrozić...
Cykl Metal Gear Solid to kolejna kopalnia smaczków, mrugnięć okiem i notorycznego burzenia czwartej ściany. Do historii przeszła już potyczka z Psycho Mantisem, potrafiącym czytać w myślach bossem z pierwszej odsłony serii. Lubiący popisywać się swoimi zdolnościami telepata skanował zawartość karty pamięci umieszczonej w konsoli i, jeśli znajdował tam zapisy z innych gier Konami (a w przypadku remake’u na Gamecube’a, również z gier Nintento), to komentował gust gracza. Ponadto, był on w stanie unikać niemal wszystkich wystrzelanych w jego kierunku kul. Sposobem na uniemożliwienie mu „czytania” w naszych myślach było przepięcie joypada do drugiego gniazda na kontrolery. Przyparty do ściany przeciwnik miał w zanadrzu jeszcze jedną sztuczkę – sprawiał, że ekran zaczynał symulować usterkę techniczną.
Bezwzględnym królem easter eggów jest seria Grand Theft Auto. Rockstar North w każdej odsłonie swojego flagowego cyklu umieszcza przynajmniej kilka sekretów, z czego wiele jest naprawdę wyjątkowych. Do najbardziej kultowych należy ukryte pomieszczenie z autentycznym „jajkiem wielkanocnym” w Vice City, bijące serce Liberty City ukryte wewnątrz odpowiednika Statuy Wolności w GTA IV oraz UFO, które można znaleźć w kilku miejscach w „piątce”. GTAV ma też kilka naprawdę ciekawych, ale znacznie sprytniej schowanych sekretów, jak chociażby duch, którego można dostrzec w miejscu zbrodni na szczycie góry Gordo, codziennie między godziną 23:00 a 24:00. Latając helikopterem ponad górami między godziną 19:00 a 20:00 możemy też dostrzec scenę żywcem wyjętą z filmu Thelma i Louise – grupkę policjantów, która zapędziła samochód z dwiema kobietami na szczyt góry. Gdy policjanci zaczynają zbliżać się do pojazdu, ten rusza i spada wprost w przepaść.
Powyższe easter eggi stanowią grupę starannie wyselekcjonowanych przez jednoosobowe gremium eksperckie, ale mimo (nie)wątpliwego profesjonalizmu tegoż grona, istnieje możliwość, że zabrakło tu jakiegoś naprawdę wyjątkowego "wielkanocnego jaja". W takim wypadku, jako przedstawiciel całości gremium, zachęcam do skorzystania z opcji komentowania i dorzucenia własnych typów.