Jeszcze przed chwilą było ciepło, aż tu nagle braknie czasu na załatwienie wszystkich świątecznych prezentów. Druga połowa grudnia oznacza początek czasu wszelakich podsumowań - tradycyjnie zaserwuję Wam superancko subiektywne zestawienia najlepszej muzyki i najlepszych filmów. Zacznę od tego pierwszego.
2018 był dobrym rokiem dla muzyki pod kątem długo oczekiwanych wydawnictw starych wyjadaczy, a także nowości i odkryć. To podsumowanie podzieliłem na kilka części, w których przedstawiam albumy warte uwagi, takie naprawdę dobre i te najlepsze. I będą też kategorie specjalne. Oczywiście całość zahacza głownie o różne gitary, hałasy, alternatywy i szczyptę elektroniki.
Na start szybka wymienianka albumów, którym poświęciłem trochę czasu, słuchało się ich miło, ale ostatecznie nie okazały się wystarczająco dobre, by zasłużyć na laury. Tym niemniej, jeśli tylko macie czas, nie powinniście żałować.
Teraz kategoria płyt lepszych, ciekawszych, bardziej wartościowych, oraz - co w praktyce najważniejsze - które skradły mi więcej czasu. Zdecydowanie warto rzucić uchem w ich kierunku.
Osobny akapit poświęcam rodzimy twórcom - w tym roku tylko 4 płyty zajęły mnie na dłużej, choć muszę tu pochwalić Dawida Podsiadło. Nawet jeśli nowy album nie do końca mi podszedł, to pozbawione ograniczeń myślenie o promocji tegoż zasługuje na oklaski.
Przechodzęimy teraz do zestawu albumów najlepszych, o których trzeba mówić, które trzeba chwalić, które trzeba polecać. Oto wspaniała siódemka roku 2018.
Vexes - Ancient Geometry
Gdy w danym roku nie ma nowej płyty Deftones trzeba szukać czegoś na zastępstwo. Debiutancki album VEXES mógłby spokojnie wyjść na początku XXI wieku i dumnie stać obok albumu Deftones - Deftones. Dobre, rozkrzyczane, mocne granie z rewelacyjnym Plasticine na pierwszym miejscu.
Carpenter Brut - Leather Teeth
Francuscu spece od retro, syntezatorów i horrorów z lat 80-tych wydali drugą płytę, która nieco śmielej pokazuje nierozerwalne powinowactwo z klasycznym rockiem i metalem. Kompozycje bardziej piosenkowe, równie zadziorne i pełne wybuchowej energii sprzed lat. Przy okazji: Carpenter Brut na żywo ROZWALA MÓZG.
I Am Giant - Life in Captivity
Ostatni i najlepszy album tria z Nowej Zelandii. Na pewno słyszeliście ich solidne, radiowe single w ostatnich latach. Wraz z finalnym albumem panowie pokazali, że przez lata rozwinęli się do bardzo wysokiego poziomu tworzenia rockowych kompozycji z dodatkowym zacięciem w kierunku klimatów progresywnych. Jedno z milszych zaskoczeń tego roku.
UNKLE: LIVE ON THE ROAD KOKO
Bardzo dobry koncertowy album bardzo dobrej ekipy kontynuujący bardzo dobry zeszłoroczny longlpej. Wujek to sprawdzona marka z nieco zapomnianym gatunku trip-hopu i różnych pokrewnych alternatyw.
Jonathan Davis - Black Labirynth
Długo oczekiwana solowa płyta lidera grupy Korn nie zawiodła pokładanych w niej nadziei. Tworzony przez 10 lat album w udany sposób łączy kornową agresję z orientalnymi naleciałościami. No i przy całej swojej różnorodności nie sprawia wrażenia płyty niespójnej.
Black Peaks - All That Divides
Niewiele zabrakło, bym uznał tę płytę za genialną. Z czasem entuzjazm trochę opadł, ale i tak Brytyjczycy z Black Peaks pokazali, że robią się coraz lepsi i wraz z drugim albumem wykonali solidny krok naprzód. Coś dla fanów świeżego, rozkrzyczanego grania z wysp z lekkimi echami Mastodona.
Failure - In the future your body will be the furthest thing from your mind
Failure wróciło po długiej przerwie w 2014 roku i wtedy dali światu bardzo dobry album. Teraz, przy pomocy fanów, jesienią wydali trzy EPki, do których w listopadzie dołożyli jeszcze 4 utwory i zapakowali wszystko w album o bardzo długim tytule. Oczywiście bardzo dobry album - produkcja, melodie, nieco agresji, dużo przestrzeni... Gdyby nie było A Perfect Circle, to świat szalałby na punkcie tej ekipy.
Zanim zajedziemy na sam szczyt, dwa specjalne wyróżnienia:
DC's Dark Nights Metal Soundtrack - 6 premierowych utworów będących soundtrackiem do komiksu. Wokaliści Deftones, Mastodona czy Alice in Chains w czadowym, bardzo drapieżnym materiale. Świetna płyta, choć wcale nie płyta.
Sleep Token - moje tegoroczne odkrycie. Kolesie w maskach wydający co jakiś czas ładne piosenki. No, ładne aż do czasu, gdy wyjdzie szatan. Wtedy już nie jest ładnie. Wtedy jest pięknie. Czekam na jakąś nową EPkę lub - byłoby najlepiej - cały album.
Oto finał mojego podsumowania. Dwie najlepsze płyty, z których jedna jest lepsza od tej drugiej. Bardzo miło jest móc wskazać album roku, bez specjalnego zastanawiania się. Rok 2018 zdecydowanie należy do muzyków nieco starszej daty.
Wicemistrz
Nine Inch Nails - Bad Witch
Każde nowe wydawnictwo sygnowane przez Trenta Reznora jest dla mnie wydarzeniem, ale oczywiście to NIN jest tym które wywołuje najwięcej emocji. Zakończenie muzycznej trylogii zostało okrzyknięte albumem i pewnie zostałoby moją płytą roku, gdyby tylko było tam trochę więcej mięsa. Tymczasem Bad Witch to tylko i aż dwa hałaśliwe numery, dwie ciekawe wariacje na temat Davida Bowie i dwa instrumentale. I to wszystko jest super. I jest znajome, ale jednocześnie inne. I pokazuje, że Reznor nadal jest mistrzem. Ale trochę zabrakło.
Płyta roku
A Perfect Circle - Eat the Elephant
14 lat czekania, ogromne nadzieje i - ostatecznie - rewelacyjny album, który zajął mi najwięcej czasu w tym roku i stał się pretekstem do obejrzenia ekipy Keenana i Howerdela na żywo. Z czasem Eat the Elephant tylko zyskał i stał się jeszcze lepszy. Jeden wyjątek - Antyradio skutecznie popsuło mi utwór So Long and Thanks for All The Fish grając go przez pewien czas bez przerwy. Ale to tylko mała skaza na tym muzycznym krysztale. Pokłony!
Dziękuję za uwagę, życzę wszystkiego dobrego, chętnie poznam Wasze typy i - tak samo jak rok i dwa lata temu - zapraszam do kliknięcia w spotifajową playlistę z najlepszymi utworami tego roku, doklejonymi do pieśni AD 2016 i 2017.
Bardzo solidne podsumowanie, widać że nie jedną godzinę spędziłeś z uszami w słuchawkach. W końcu te 82 tysiące minut ze Spotify'em zobowiązują;-)
Nie mam się czym pochwalić. Jak zwykle mam duże braki w przesłuchaniach i nie tyle nie chce mi się ich nadrabiać, co o nich pisać. Odwołam się więc do tego co znam (i przy okazji apnę wątek).
- Ministry - AmeriKKKant: Nie taki znów dziadek, bardziej wujek Al:-) Dla mnie bez zaskoczenia, płyta lepsza niż mogłoby się wydawać po pierwszych singlach, ale nadal bez urywania kopary.
- Cypress Hill - Elephants on Acid: Do nich trzeba mieć sentyment, wypaliłem przy nich pierwszego jointa, więc jest co wspominać. Do dziś bardzo lubię ich pierwsze 4 płyty (na 5-tej fajne jest jedynie Bones - czyli część rockowa). Muzycznie Słonie na Kwasie bronią się same, chociaż dla kogoś mało wkręconego, nie otrzaskanego z tymi klimatami może być zamulająco-nużąca.
- Night Verses - From the Gallery of Sleep. Płyta nieprzesłuchana, ale na pewno czeka w kolejce. Ich Phoenix IV: Levitation jest świetne, nie mogę się już doczekać. A wokalista? Na co to komu?;-)
https://www.youtube.com/watch?v=UdDFGmUPGiQ
- Illusion - Anhedonia - Bardzo spoko longlej, Lipa przy okazji numeru Dalej wspiął się na wyżyny swoich umiejętności.
https://www.youtube.com/watch?v=NL8QifED0-c
- Nine Inch Nails - Bad Witch: Wiedźma może i jest zła, ale jak jej się słucha! Trudno ten minialbum (?) uznać za popowy;-P, ale mi słuchało się go zupełnie przyjemnie, gładko i bez zgrzytów, o które w przypadku N.I.N. i mnie nie tak w końcu trudno.
Do wytypowanego przez Ciebie albumu roku trudno mi się odnieść, bo mnie pierwsze single z Eat the Elephant odrzuciły tak jak tylko mogły odrzucić. Łaskawy jam, więc dam Maynardowi i spółce jeszcze jedną szansę;-F
Przesłucham sobie Twoją listę, może znajdę jakąś kolędę:-)
Pozdro.
PS. Nie zapomnij o Four Stroke Baron, chyba że już słuchałeś i Ci nie siadło.
https://www.youtube.com/watch?v=nfONQAflRBw
Kolejny nowy album Ministry? Z rezerwą sprawdzę ale nie oczekuję cudów.
Wiecie, nie jestem z tych co lubi szufladkować twórców - lubię posłuchać ich eksperymentów z innymi gatunkami, kompozycjami, remiksami itd.
Ale zmiana stylu Minitry z industrialu na randomowe nawalanie w instrumenty była dla mnie nie do przyjęcia.
Do listy dorzucę może nowy album Sleep o którym dowiedziałem się z... wątku ze śmiesznymi obrazkami. Ktoś przerobił okładkę albumu i dokleił twarz Elona Muska po wypaleniu jointa.
Życie potrafi zaskakiwać...
Potwierdzam że nowy album NIN to świetna rzecz. O ile przestawisz się i przestaniesz oczekiwać starej agresji.
Nowy album Carpenter Brut? To ci nowina, postaram się sprawdzić!
"Kolejny nowy album Ministry? Z rezerwą sprawdzę ale nie oczekuję cudów.
Wiecie, nie jestem z tych co lubi szufladkować twórców - lubię posłuchać ich eksperymentów z innymi gatunkami, kompozycjami, remiksami itd.
Ale zmiana stylu Minitry z industrialu na randomowe nawalanie w instrumenty była dla mnie nie do przyjęcia."
To jest dokładnie to, co oni grają od ponad 20 lat. Po Psalm 69 przyszła nieodwracalna zmiana.
"Do listy dorzucę może nowy album Sleep o którym dowiedziałem się z... wątku ze śmiesznymi obrazkami. Ktoś przerobił okładkę albumu i dokleił twarz Elona Muska po wypaleniu jointa.
Życie potrafi zaskakiwać..."
Ugh, nazwa tak jak Sword - budzi pozytywne emocje, ale jakoś nigdy nie mogłem przekonać się do obu tych kapel.
Lemur80 > Four Stroke Baron zupełnie mi nieznanym tworem jest. Ale w linka kliknąłem i okazało się, że niezłe. Ejtisowy wokal, fajnie łoją i świetny teledysk. Będzie sprawdzone dalej.
I tak, wiem, że wujek Al. Ale Al stary jest. I industrialem w kołysce się karmił już, więc mianowałem go dziadkiem. Sama płyta zaś mnie zaskoczyła, bo weszła, a tak naprawdę wcześniej uważnie słuchałem tylko Filth Pig, więc w sumie się nie wypowiem na temat kariery Ministry :) AmeriKKKant brzmi solidnie.
Spec > Carpenter nowy ma już jakieś 9 miesięcy, zdecydowanie do nadrobienia!
Dobra, okazuje się że jednak nowy album Ministry już słuchałem tylko był tak słaby że o nim zapomniałem szybko.
Jest mnie nawalania i trochę bardziej w duchu starych albumów ale warstwa muzyczna jest słaba i nadmiar wklejonych przemówień tworzy paskudny obraz.
To wszystko bardziej przypomina tablice dyskusyjne z FB poświęcone polityce przemielone po łebkach w album muzyczny.
To że Al jest dziadkiem to mały problem, to że przedawkował /pol/ i jest struty non stop jest gorszym problemem gdy przychodzi do robienia płyt.
Znacie może te albumy muzyczne robione przecz /vg/ z 4chana ale bardziej polityczne? Myślę że byłyby to o niebo lepsze produkcje niż to co robi Ministry.
Za to lepsze wrażenia po wysłuchaniu albumu Carpenter Brut. Znacznie lepiej zróżnicowana niż albumy Dance with the Dead. Album dopracowany a jednoczenie nie odpicowany ultraperfectodoskonale jak albumy Daft Punk (te ostanie) które momentami nie da się słuchać z tego powodu, o ironio.
Za polecenie Sword dziękuję, problem z podobnymi grupami jak i Sleep leży w wokalu - nie trawię skrzeków D:
@sekret_mnicha
"(...) a tak naprawdę wcześniej uważnie słuchałem tylko Filth Pig (...)"
Jeżeli tylko znalazłbyś czas, to szczerze polecam "Psalm 69" z roku 1992:
https://www.youtube.com/watch?v=HWelpY0O0jc
@SpecShadow
Nie wiem jakiego industrialu konkretnie szukasz. Nie przepadam za EBMemem, ale ostatnio spore wrażenie zrobiło na mnie 3Teeth, takie Front Line Assembly na dropsach:
https://www.youtube.com/watch?v=cVu7lLgoNsA
A co do Ministry, ja po pierwszych singlach też wieszałem na nich psy, ale się w końcu... zmęczyłem:-)
? O to chodzi? Lol, nie za głośno mu tam w tym bębnie basowym?:-))
https://www.youtube.com/watch?v=2MHhLDCJ57E
To ma coś wspólnego z ho99o9?
https://www.youtube.com/watch?v=7rStAqSGAng
@Lemur - tak tyle, że to nie z najnowszej płyty :P Tego ho99o9 nie znam :P
Nie słucham, więc nie słuchałem. Sorry. Ale wiem, że DG do Ho99o9 jest podobne, a Ho99o9 nawet polecam, więc może Death Grips trzeba poznać? :)
@sekret - ja w każdym razie polecam :) Dla mnie gościo który tam bębni to jeden z lepszych drummerów :)
1)https://www.youtube.com/watch?v=HIrKSqb4H4A
i jeszcze jeden link
2)https://www.youtube.com/watch?v=2Ye0Fta4syE
Jak dla mnie to chyba będzie Wasteland Riverside. Nie mogłem się przekonać, ale jak siadło, to nie odpuściło. Bardzo udany krążek.
https://www.youtube.com/watch?v=001IMO53JwY&index=3&list=PL8a8cutYP7fqzQ7LccYQQbj2p9yWaG0Es
A mnie bardzo pozytywnie zaskoczyl niejaki Jonathan Davis. Korna to ja nie za bardzo uwielbiam, a i solo ow JD popelnil kiedys plyte, ktora chyba niezbyt pozytywne recenzje zebrala. No ale... wlasnie, bedac na pewnym festiwalu zobaczylem go na zywo. No i mimo, ze nastawialem sie na innych wykonawcow, to wlasnie koncert JD byl zdecydowanie najlepszy. Na tyle, iz najpierw skorzystalem ze Spotify, a nastepnie podazylem do sklepu w celu kupna fizycznej kopii. Jak dla mnie 10/10. Jonathan Davis _ 'Black Labyrinth'