Tomy 41 i 42 Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela są powiązane z poprzednimi albumami. Uzasadniona Interwencja to bezpośrednia kontynuacja historii Fantastyczna Czwórka – Niepojęte z tomu 37, natomiast Śmierć Kapitana Ameryki stanowi epilog do Wojny Domowej, albumu numer 39. O ile ten pierwszy komiks wart jest swojej ceny, tak drugi już niekoniecznie...
Tom 41: Fantastyczna Czwórka – Uzasadniona Interwencja
Uzasadniona Interwencja jest bezpośrednią kontynuacją komiksu Fantastyczna Czwórka – Niepojęte, 37 tomu serii, który nie przypadł mi do gustu. Wielce się więc zdziwiłem, gdy kolejna historia przedstawiająca Pierwszą Rodzinę Marvela w wizji Marka Waida okazała się całkiem strawnym tytułem. Prawdopodobnie największa w tym zasługa braku głównych wad, na jakie zwracałem uwagę przy tomie 37 – postaci Doktora Dooma i Valerii Richards. Małej Valerii w zasadzie w komiksie nie ma, Doom zaś pojawia się jedynie na krótki moment, choć nawet przez większość czasu nieobecny nadaje ton całej historii.
Dramatyczne starcie między Reedem Richardsem a Doktorem Doomem zakończyło się poważnym oszpeceniem pierwszego i zesłaniem do piekła drugiego. Bitwa odcisnęła swoje piętno na psychice Pana Fantastycznego, który oddalił się od pozostałych członków zespołu. Wychodząc z założenia, że śmierć nie jest w stanie powstrzymać jego największego wroga i ten prędzej czy później powróci, Reed zabiera całą Czwórkę do Latverii, państwa w Europie, gdzie przez lata silną ręką rządził Victor von Doom. Richards ogłasza się nowym władcą kraju i rozpoczyna proces usuwania zgromadzonego przez lata arsenału Dooma. Jednocześnie cała Fantastyczna Czwórka stara się zyskać sympatię mieszkańców Latverii i pokazać im rządy oparte na sprawiedliwości, nie terrorze. Nie każdemu jednak działania Richardsa są na rękę – rządy innych krajów obawiają się, że Fantastyczna Czwórka działa na polecenie Stanów Zjednoczonych i jest to próba zawłaszczenia sobie arsenału Dooma przez supermocarstwo. USA, by dowieść swoich dobrych intencji, staje u boku międzynarodowej koalicji próbującej odsunąć Reeda od władzy.
Wątek zaprowadzania porządków w Latverii to pretekst dla pokazania innej, bardziej kameralnej historii. Reed Richards odsuwa się od reszty superbohaterskiej rodziny, staje się bardziej tajemniczy i zamknięty w sobie. Nie ujawnia reszcie zespołu kolejnych etapów swojego planu, co prowadzi do coraz większych starć. Przy tym cała czwórka tytułowych postaci jest solidnie napisana i konflikty ukazane są wiarygodnie, bez nagłych eskalacji wynikających z potrzeb scenariuszowych. W komiksie mało miejsca poświęcono typowemu „superbohaterzeniu”, co wychodzi mu na dobre. Nie znaczy to jednak, że mało się tu dzieje – wielbiciele akcji również będą zadowoleni. I dramaturgii, w komiksie dochodzi bowiem do dość ważnego zwrotu akcji. Na końcu ma też miejsce bardzo nietypowy występ gościnny, który jest prawdziwą komiksową perełką.
Rysunki trzymają solidny poziom – nie rażą i nie przeszkadzają w lekturze, ale nie stanowią też źródła zachwytu. Wyjątkowo marnie wypadają za to dodatki – jedyne, co otrzymujemy w tym albumie oprócz samego komiksu, to artykuł o Howardzie Porterze, rysowniku.
Czy warto? Sam się temu dziwie, ale raczej tak.
Tom 42: Poległy Syn – Śmierć Kapitana Ameryki
Przy recenzowaniu Wojny Domowej wyraziłem lekki zawód, że do tamtego albumu nie załapał się zeszyt Captain America v5 #25, stanowiący de facto właściwy epilog crossovera. Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze – Poległy Syn to właśnie ten numer dwudziesty piąty oraz pięć innych zeszytów, zajmujących się reperkusjami mającego w nim miejsce wydarzenia. Tytuł cały album ma jaki ma, więc raczej nie zdradzę wielkiego sekretu pisząc wprost, że chodzi o śmierć Kapitana Ameryki – wydarzenie, które odbiło się swego czasu szerokim echem na całym świecie, nawet w polskim Teleekspressie o tym mówili. Oczywiście, nic w Marvelu, a już zwłaszcza nie pierwszoligowy Avenger, nie ginie na dobre, więc po kilku latach Steve’a Rogersa przywrócono na ten łez padół, ale to już inna (i wybitnie kiepska) bajka.
Captain America #25 to zeszyt świetny, pokazujący z jednej strony stonowaną, z drugiej – perfekcyjnie dobraną do charakteru Steve’a śmierć. Ginie tak, jak żył – zasłaniając własnym ciałem przeciętnego obywatela. Jedyny problem tego numeru to fakt, że jest on wycinkiem znacznie większej historii tworzonej przez Eda Brubakera (której inny, znacznie większy fragment znaleźć można w albumach Zimowy Żołnierz) i niektóre wydarzenia oraz relacje między postaciami takimi jak Bucky i Falcon mogą dezorientować.
Właściwa część tego albumu, czyli miniseria Fallen Son, składa się z pięciu napisanych przez Jepha Loeba i zilustrowanych przez różnych rysowników historii, w których pokazane są reakcje bohaterów na śmierć ikony. Każda opowieść skupia się na innej postaci i mierzy z innym etapem żałoby. Pierwszy pokazuje zaprzeczenie Wolverine’a, drugi gniew Avengers itd. Autor historii kilka miesięcy wcześniej przeżył własną tragedię rodzinną, więc wydawać by się mogło, że będzie w stanie doskonale oddać emocje związane ze stratą bliskiej osoby. Osobiście mam jednak wrażenie, że poległ przy tym zadaniu – podczas lektury nie potrafiłem utożsamić się z emocjami odczuwalnymi przez postacie, wydawały mi się one sztuczne – zwłaszcza w przypadku scen grupowych Avengers zachowywali się nienaturalnie. A ponieważ to właśnie na emocjach skupiono się przy tym albumie, kiedy te się nie pojawiają, okazuje się, że komiks wiele więcej do zaoferowania nie ma. Fabuła to zbiór mniejszych, luźno ze sobą związanych i niemających większego celu historyjek.
Przy takiej liczbie rysowników można by się spodziewać, że poziom oprawy będzie mocno nierówny, ale, o dziwo, rysunki nie spadają poniżej pewnego poziomu. David Finch i John Cassaday trzymają bardzo wysoki poziom i na rysowane przez nich plansze patrzy się z prawdziwą przyjemnością, Leinil Yu i Ed McGuinness niewiele im ustępują, nawet zazwyczaj nielubiany przeze mnie John Romita Jr. tutaj się postarał i nie drażnił mnie. Dodatki w tym albumie to pokaźna galeria okładek, artykuł o tym, skąd się wziął pomysł na taką opowieść i jak doszło do jego realizacji oraz krótka wzmianka o Captain America: Reborn, komiksie, w którym kilka lat później wskrzeszono Kapitana.
Czy warto? Jeden z sześciu wchodzących w skład albumu zeszytów stanowi świetny epilog do Wojny Domowej. Reszta jest kiepska. Ogólnie – raczej nie.
Poprzednie części cyklu:
WKKM: Tomy 10-11 plus wywiad z korektorem Kolekcji