Jego Wulgarność, Wrex!
Co wycięto z gry Doom?
Recenzja gry Plants vs. Zombies 2 - walka z zombie w cieniu mikropłatności
Jak deweloperzy walczą z piratami, czyli krótko o oryginalnych sposobach zabezpieczania gier
Twórcy gier wróżą z kryształowej kuli, czyli o tym, jak Deus Ex przypadkiem przewidział zamach na World Trade Center
Recenzja gry Video Strip Poker HD - rozbieranie na ekranie po polsku
Znacie twórczość Michaela Brossa? Jest spore prawdopodobieństwo, że tak, chociaż po samym nazwisku nie bylibyście tego w stanie stwierdzić. Ów kompozytor odpowiada za powstanie muzyki do starych przygodówek firmy MicroProse (Dragonsphere, Return of the Phantom, BloodNet), a także do takich gier jak Oddworld: Stranger’s Wrath i Oddworld: Munch Oddysee – obu zresztą, wydanych niedawno w wersjach na PC. Okazję do przypomnienia sylwetki amerykańskiego kompozytora dał on sam, a to za sprawą dwóch nowych utworów, które pojawiły się ostatnio na jego stronie internetowej.
Aż osiem płyt kompaktowych zawierać będzie kolekcjonerski album Medal of Honor Soundtrack Collection, który zostanie wydany 1 marca przez amerykańską wytwórnię LA-LA Land Records. Tyle właśnie krążków potrzeba, by zmieścić muzykę z wszystkich czternastu gier wchodzących w skład słynnego cyklu, zapoczątkowanego dwanaście lat temu z inicjatywy samego Stevena Spielberga.
Wybaczcie że nie będę oryginalny, ale pierwszą grą video, którą pamiętam, był Pong – słowo honoru! Co prawda wtedy nie wiedziałem, że Pong to Pong (dla kilkulatka był to po prostu „tenis”), ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Ponga posiadał mieszkający piętro niżej sąsiad. Pozwalające go odpalić duże czarne pudło dumnie leżało na telewizorze i zastępowało magnetowid – szczyt marzeń każdego szaraka żyjącego w agonalnym stadium komuny. Grę obsługiwało się za pomocą dołączonych do zestawu pokręteł, a najwięcej frajdy sprawiała zabawa w dwie osoby, dlatego w Ponga cięliśmy ostro wraz z synem wspomnianego sąsiada. Pamiętam że było fajnie, choć na dłuższą metę nudno.
Złośliwi twierdzą, że Crysis nie jest grą, a jedynie demem technologicznym potężnego silnika, które poza bajeczną oprawą wizualną nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Choć nigdy nie podzielałem tak radykalnego poglądu, to jednak sam nie mogłem odnaleźć w produkcie firmy Crytek niczego, co zatrzymałoby mnie przy nim dłużej. Podziwiałem tę olśniewającą grafikę i doceniałem rozmach, który nawet dziś robi ogromne wrażenie, ale mimo wielu podejmowanych prób, nigdy nie udało mi się wcielić w rolę Nomada dłużej niż kilkanaście minut. Z nieznanych powodów Crysis nie potrafił mnie wciągnąć – nie pokazał mi, dlaczego warto marnować z nim czas na przemierzanie urokliwej dżungli i zabijanie czających się między drzewami Koreańczyków. Aż do teraz.
Przed kilkoma dniami w Internecie pojawił się darmowy soundtrack z gry Raskulls, która zadebiutowała na rynku pod koniec ubiegłego roku. Album zatytułowany Big Bone Boogaloo dostępny jest za pośrednictwem popularnego serwisu Bandcamp, a ściągnąć go można za dowolną opłatą – również za darmo.
Nie musieliśmy długo czekać na pierwszą próbkę ścieżki dźwiękowej z gry Silent Hill: Downpour w wykonaniu Daniela Lichta. Niedługo po wiadomości, że to właśnie amerykański artysta zastąpił Akirę Yamaokę na stanowisku głównego kompozytora w najnowszej odsłonie cyklu, firma Konami udostępniła w Internecie fragment jednego z utworów, mający nam pokazać, czego mniej więcej powinniśmy się spodziewać.
Wspaniała wiadomość dla fanów klasycznych przygodówek! Już w lutym światło dzienne ujrzy mocno odświeżona wersja gry King’s Quest III: To Heir is Human z 1986 roku. Remake został przygotowany przez studio AGD Interactive, które na swoim koncie ma również inne przeróbki słynnych produktów firmy Sierra On-Line: pierwszą i drugą odsłonę cyklu King’s Quest, a także Quest for Glory II: Trial by Fire.
Kiedy Akira Yamaoka postanowił odejść z firmy Konami, stało się jasne, że w przyszłych grach z serii Silent Hill nie usłyszymy więcej genialnych kompozycji tego artysty. Twórcy opowieści o spowitym mgłą miasteczku stanęli przed wielkim wyzwaniem – w końcu znalezienie muzyka, który byłby w stanie dorównać słynnemu Japończykowi, łatwe z pewnością nie jest. Jak się jednak niedawno okazało, problem został pomyślnie rozwiązany. Autorem ścieżki dźwiękowej do ósmej odsłony cyklu, która nosi podtytuł Downpour, został Daniel Licht.
Wiemy już kiedy gra Duke Nukem Forever będzie mieć swoją oficjalną premierę, ale nadal nie znamy nazwiska człowieka, który nowe przygody Księcia oprawi muzyką. Jeszcze niedawno powszechnie uznawano, że tym szczęśliwcem jest Jeremy Soule, ale jak się przedwczoraj okazało, jego kandydaturę możemy uznać za nieaktualną.
Już w najbliższy wtorek na rynku zadebiutuje nowy soundtrack z gry Call of Duty: Black Ops. Trwający ponad 45 minut album zostanie wypełniony kompozycjami, które można usłyszeć podczas eksterminacji żywych trupów w trybie Zombies.
16 marca bieżącego roku na rynku ukaże się nowa płyta zespołu rockowego Poets of the Fall. Album zatytułowany Alchemy, vol. 1 podsumuje ośmioletnią karierę grupy, graczom znanej głównie z bliskiej współpracy ze studiem Remedy Entertainment. Oprócz najlepszych utworów fińskiego tria, na krążku znajdzie się również jedna nowa kompozycja – Can You Hear Me. Kawałek ten usłyszymy także w najnowszej produkcji twórców Maksa Payne’a i Alana Wake’a.
Wielu z Was zdążyło zwątpić, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a jednak stało się! Firma Gearbox Software ogłosiła przed kilkoma godzinami, że długo oczekiwana gra Duke Nukem Forever trafi do sklepów we wtorek, 3 maja 2011 roku! Ogłoszeniu informacji o dacie premiery jednej z najdłużej powstających produkcji w historii elektronicznej rozrywki, towarzyszy nowy zwiastun, który możecie zobaczyć w rozwinięciu tego posta.
Mimo ogromnych problemów finansowych, o których głośno zrobiło się na początku bieżącego roku, JoWooD Entertainment nie zamierza poddać się bez walki. Austriacki wydawca złożył co prawda wniosek o ogłoszenie upadłości, ale wciąż liczy na zdobycie sporej sumki od firmy Deep Silver, z którą się aktualnie procesuje. Co ciekawe, fatalna kondycja koncernu raczej nie odbije się negatywnie na zapowiedzianym już jakiś czas temu dodatku do gry Arcania: Gothic 4. Redaktorzy niemieckiego serwisu Gamestar skontaktowali się ostatnio z przedstawicielami firmy JoWooD i usłyszeli zapewnienie, że wspomniane rozszerzenie na pewno się ukaże. Nie wiadomo tylko kiedy.
Zachwycamy się nadchodzącymi tytułami ekskluzywnymi na konsole Xbox 360 i PlayStation 3, a tymczasem poczciwy pecet, któremu nieustannie zwiastuje się śmierć w branży elektronicznej rozrywki, wciąż dobrze się trzyma. Nie dość, że większość liczących się tytułów multiplatformowych będzie mieć swoje odpowiedniki na blaszakach, to w ciągu najbliższych jedenastu miesięcy pojawi się też kilka mocnych produkcji dedykowanych wyłącznie komputerom osobistym.
Od kilkunastu dni uważnie śledzę ranking popularności gier na łamach naszego serwisu i ze zdumienia przecieram oczy. Dead Space 2 – znakomicie zapowiadający się survival horror, który już za niespełna tydzień ujrzy światło dzienne – cieszy się nikłym zainteresowaniem ze strony Czytelników. Nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, że powinniśmy mieć do czynienia z trendem całkowicie odwrotnym, zwłaszcza, że liczbę dni pozostałych do światowej premiery gry można policzyć na palcach jednej ręki.
Miała być miłym dodatkiem do zestawu The Orange Box, a przypadkiem stała się jednym z najjaśniejszych jego elementów. Miała być zwykłym prezentem dla fanów, a nieopatrznie stworzyła nową, silną markę, która wkrótce dorobi się pełnoprawnej i w pełni samodzielnej kontynuacji. Tytuł o nazwie Portal, bo to właśnie o nim mowa, okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, pomagając ugruntować pozycję firmy Valve Corporation wśród najbardziej szanowanych producentów gier komputerowych na świecie.
Firma Rockstar Games rozpoczęła sprzedaż płyt zawierających ścieżkę dźwiękową z dodatku Undead Nightmare do gry Red Dead Redemption. Do tej pory soundtrack dostępny był wyłącznie w formie cyfrowej, a można go było nabyć za pośrednictwem sklepu Amazon i serwisu iTunes.
Trudno mówić tu o zaskoczeniu, bo chyba nikt nie wyobrażał sobie, żeby mogło być inaczej. Przedstawiciel firmy Bethesda Softworks oficjalnie potwierdził, że Jeremy Soule – jeden z najbardziej znanych kompozytorów muzyki do gier komputerowych – jest autorem ścieżki dźwiękowej do piątej odsłony cyklu The Elder Scrolls.
W 1987 roku, kiedy rynkiem gier komputerowych trząsł ośmiobitowy potwór o nazwie Commodore 64, brytyjska firma System 3 ofiarowała światu grę The Last Ninja. Kapitalna zręcznościówka w rzucie izometrycznym odniosła ogromny jak na tamte czasy sukces, sprzedając się w nakładzie przekraczającym dwa miliony egzemplarzy. Nic dziwnego, że przygody ostatniego wojownika cienia szybko doczekały się konwersji na inne popularne platformy, a także dwóch oficjalnych kontynuacji. Te ostatnie nie cieszyły się już jednak tak dużą popularnością jak pamiętny pierwowzór, mimo że były naprawdę niezłe (zwłaszcza „dwójka”), wskutek czego wielki hit zmarł śmiercią naturalną.
Pamiętacie piosenkę Still Alive, którą można było usłyszeć podczas wyświetlania napisów końcowych w grze Portal? Jeśli odpowiedź brzmi „tak” i na dodatek wspominacie ją z sentymentem, to mam dla Was doskonałą wiadomość. Twórca tego utworu – Jonathan Coulton - przyznał się wreszcie, że tworzy nowy kawałek, który zostanie wykorzystany w nadciągającej wielkimi krokami, drugiej odsłonie cyklu.
Wśród fanów Księcia Persji nie brakuje osób, które Duszę wojownika uważają za najsłabszy epizod trylogii Piasków czasu. Od gry odstręcza ich nadmierna brutalność (niespotykana wcześniej w tej serii), rezygnacja z baśniowej stylistyki (charakterystycznej dla poprzednich odsłon cyklu) oraz zbyt agresywna ścieżka dźwiękowa. Ja w tej kwestii mam zgoła odmienne zdanie. Ukazanie mrocznej strony głównego bohatera i totalna zmiana klimatu to czynniki, które w moim przekonaniu decydują o sile tego tytułu i stawiają go najwyżej w całym tryptyku. Prince of Persia: Warrior Within to produkt dojrzały i poważny, któremu nie sposób przylepić etykietki bajki dla dzieci. I taka jest też zawarta w grze muzyka. Bezkompromisowa, ciężka i zupełnie odbiegająca od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie tytuły z tej serii.
Powiększające się z roku na rok znaczenie elektronicznej dystrybucji negatywnie odbija się na kondycji najpopularniejszego fizycznego nośnika danych – płyty kompaktowej. Zmniejszenie zainteresowania tradycyjnym krążkiem CD należy już traktować w kategorii problemu, o czym przekonują nas informacje płynące z amerykańskiego rynku. Tamtejsze wytwórnie zanotowały w 2009 roku aż osiemnastoprocentowy spadek sprzedaży albumów muzycznych. Nic zatem dziwnego, że najwięksi producenci kompaktów powoli wycofują się z tego rynku. Sygnał do odwrotu dał koncern Sony.
Firma Warner Bros. Interactive Entertainment poinformowała wczoraj, że w kwietniu na rynek trafi album Mortal Kombat: Songs Inspired by the Warriors. Krążek ten – jak sama nazwa wskazuje – zawierać będzie utwory muzyczne inspirowane postaciami wojowników występujących w najnowszej, dziewiątej już odsłonie cyklu Mortal Kombat. Wydawnictwo promowane jest singlem Mileena’s Theme, który jest dostępny w niektórych sklepach internetowych.
Perspektywa ponownej wizyty w Rapture nie była specjalnie kusząca, a wyłączną winę za taki stan rzeczy ponosi pierwszy BioShock, który swego czasu najzwyczajniej w świecie mnie znudził. Choć początek gry był absolutnie rewelacyjny i przyznaję, zdarzyły się takie chwile, kiedy szukałem szczęki na podłodze, to jednak w ostatecznym rozrachunku muszę uznać dzieło firmy 2K Boston za duże rozczarowanie. Spodziewałem się dostać produkt co najmniej tak samo dobry jak System Shock 2, a tymczasem otrzymałem przeciętną strzelaninę, którą ratowało wyłącznie oryginalne miejsce akcji (położone na dnie oceanu miasto), świetny klimat i przyzwoita fabuła z niezłym twistem. Cała reszta niestety poniżej oczekiwań, włącznie z szumnie zapowiadanymi wyborami moralnymi, które do samej rozgrywki wniosły tyle, co nic.
Od razu zaznaczę na wstępie, że nie jestem miłośnikiem gier, które w Polsce określa się mianem „mordobić”. Owszem, lata temu zmarnowałem trochę pieniędzy na pierwsze Street Fightery (ach te automaty!), miałem też okazję zetknąć się z seriami Tekken i Virtua Fighter, ale jakoś nigdy nie potrafiłem zostać z nimi na dłużej. Mimo że na przestrzeni lat gatunek bijatyk mocno ewoluował i to pod każdym względem, zawsze potrafiły mnie szybko znudzić. Jak się już zapewne domyślacie, jedynym wyjątkiem od tej reguły jest właśnie Mortal Kombat. Nie wiem czy to kwestia szoku wywołanego przez oprawę wizualną tej gry, czy też niespotykanej kilkanaście lat temu dawki wirtualnej przemocy, ale dzieło Eda Boona i Johna Tobiasa pokochałem od pierwszego wejrzenia i pozostałem mu wierny przez długi czas.
Pierwszy raz grałem w Mortal Kombat na automacie gdzieś nad morzem (bodajże w Mielnie), później u kolegi na Amidze. Z racji tego, że jego „sześćsetka” nie miała wystarczającej ilości pamięci, o tradycyjnej walce z komputerem nie było mowy – gra wieszała się po zakończeniu pierwszego pojedynku. Nie pozostało nam nic innego jak tłuc się pomiędzy sobą. Ależ to była jazda! Znaliśmy tylko jeden cios specjalny – słynne „sznurowadło” – więc wybieraliśmy Scorpiona, zazwyczaj równocześnie. Co z tego, że każde kolejne starcie wyglądało niemal tak samo – ważne że wojownicy przypominali prawdziwych ludzi, a krew lała się strumieniami. Tyle do szczęścia potrzebowało dwóch czternastolatków, reszta była nieistotna.
Popularny sklep internetowy Amazon wprowadził do swojej oferty album zawierający ścieżkę dźwiękową z drugiej odsłony cyklu Dead Space. Elektronicznie dystrybuowane wydawnictwo ujrzy światło dzienne w dniu premiery gry, czyli 25 stycznia. Zainteresowani mogą już teraz przesłuchać próbek wszystkich wchodzących w jego skład utworów, gdyż sample również są dostępne w sieci.
Czy spotkaliście się kiedyś z określeniem „demake”? Oznacza ono przeróbkę istniejącej gry komputerowej, która została zrealizowana ponownie, ale znacznie prostszą techniką niż oryginał. Do takich „dimejków” zaliczymy np. flashowy odpowiednik Portala, a także nasuwającą skojarzenia z ośmiobitowcami strzelankę Tom Clancy’s H.A.W.X. 2, która pojawiła się w Internecie krótko przed premierą właściwej gry. Dlaczego o tym piszę? Powód jest prozaiczny.
Znam doskonale nasze realia i wiem że sprzedaż gier komputerowych nad Wisłą prezentuje się mizernie, ale nie przypuszczałem, że z tego powodu może ucierpieć polska edycja drugiej odsłony cyklu Dead Space. Jak już zapewne doskonale wiecie, koncern Electronic Arts zdecydował się zrezygnować z przygotowania rodzimej wersji językowej tej gry, tłumacząc swoją decyzję względami biznesowymi. Mówiąc krótko, ktoś na górze stwierdził, że nie opłaca się.
O kontynuacji gry Doom można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jej stworzenie zmusiło firmę id Software do większego wysiłku. Nie dość że sequel powstał minimalnym nakładem środków, to na dodatek w rekordowym – nawet jak na ówczesne standardy – tempie. Czy komuś się to podoba, czy nie, drugi Doom był typowym skokiem na kasę – oferował niewiele więcej niż niejedno wydane później rozszerzenie, ale sprzedawany był w cenie pełnoprawnego produktu. Dziś takie numery nie znalazłby uznania wśród fanów serii, ale w 1994 roku nikt nie narzekał. Liczyło się tylko to, że powróciła świetna strzelanina, a wraz z nią niepowtarzalna okazja do szerzenia destrukcji na niespotykaną wcześniej skalę.
Wspominając stare gry komputerowe, które największe tryumfy święciły wiele lat temu, z reguły wymieniamy kamienie milowe w rozwoju elektronicznej rozrywki lub szalenie popularne produkcje, które rozwijane są po dziś dzień (a często i jedne i drugie). Przykłady? Proszę bardzo: Doom, Dune II: The Building of a Dynasty, Quake, Pong, Sid Meier’s Civilzation, Super Mario Bros. – któż z Was nie zna tych tytułów? Jeśli jednak poszperamy nieco głębiej, to bez trudu odnajdziemy też inne produkcje, co najmniej równie dobre, a niejednokrotnie nawet lepsze od wymienionych wyżej hiciorów. Należy do nich na przykład The Horde, dzieło nieznanej nikomu firmy Toys from Bob.
Najnowszy Game Informer trafił już do prenumeratorów, a Ci szybko wyłuskali najważniejsze informacje z artykułu poświęconego piątej odsłonie cyklu The Elder Scrolls, który jest zresztą głównym tematem numeru. Jakie zmiany przyniesie „piątka”, czego możemy się spodziewać po kolejnym produkcie firmy Bethesda Softworks? Sprawdźcie sami! Oto zbiór najistotniejszych faktów dotyczących tej gry, konkrety podane w telegraficznym skrócie.
Jeśli nie możecie się doczekać na nowe informacje o czwartej odsłonie cyklu Thief, to mam dla Was doskonałą wiadomość. Najnowszym przygodom Garretta zostanie poświęcony panel dyskusyjny na imprezie Game Developers Conference, która rozpocznie się w San Francisco 28 lutego i potrwa kolejne cztery dni. Nie jest wykluczone, że po raz pierwszy w historii zobaczymy coś więcej niż tylko logo gry.
Twórcy gier komputerowych stosunkowo rzadko sięgają po western, jakby wierzyli, że czasy największej świetności tego gatunku minęły bezpowrotnie wraz z kultowymi filmami Sergia Leone. W rezultacie gier traktujących o Dzikim Zachodzie mamy dziś niewiele, a te naprawdę dobre można policzyć na palcach jednej ręki. Wydany w 2005 roku Gun firmy Neversoft Entertainment niewątpliwie zalicza się do tej drugiej grupy, choć trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to produkt pozbawiony wad. Co to, to nie.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałaby gra z serii Fallout, gdyby stworzył ją któryś z japońskich deweloperów pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku? Pewnie nie. Od czego jest jednak mamy firmę Bethesda Softworks! Pracownicy tego studia najwyraźniej ostatnio się nudzili, bo zamiast ślęczeć nad piątą odsłoną cyklu The Elder Scrolls, pokusili się o przygotowanie przeróbki trzeciego Fallouta na modłę klasycznej gry JRPG.
Wygląda na to, że Chris Vrenna coraz mocniej zacieśnia więzy z firmą id Software. Utalentowany artysta, który grał niegdyś w Nine Inch Nails, a od 2007 roku pełni funkcję klawiszowca zespołu Marilyn Manson, przygotuje główne motywy muzyczne do gier Rage i Doom 4 – kolejnych produkcji amerykańskiego studia, specjalizującego się w pierwszoosobowych strzelaninach.
Kiedy większość z nas kończyła świętować nadejście nowego roku, na łamach internetowego serwisu Game Informer pojawił się krótki, ale za to ciekawy artykuł. Jeff Cork – jeden z redaktorów tego popularnego magazynu – przedstawił swoje przewidywania dotyczące wydarzeń ze świata elektronicznej rozrywki, których świadkiem będziemy w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Wśród mniej lub bardziej prawdopodobnych przykładów, pojawił się jeden szczególnie interesujący – ujawnienie gry Half-Life 3.
To w pewnym sensie zaskakujące, ale podgatunek gier action RPG stworzony przez grę Diablo, nie cieszy się dużym uznaniem deweloperów. W ciągu piętnastu lat na rynku pojawiło się zaledwie kilkanaście tytułów, o których można powiedzieć, że wzorowały się na słynnym produkcie firmy Blizzard Entertainment. Jednym z nich jest Fate – niskobudżetowe dzieło studia WildTangent. Jak na typowe klikadło przystało, mamy tu całą masę stworków do zatłuczenia, mnóstwo broni ułatwiających przeżycie w podziemiach, prosty system rozwoju postaci i rzut izometryczny. Klon Diablo pełną gębą, który oprócz charakterystycznej dla tego typu produkcji mechaniki, zawiera również kilka interesujących pomysłów.